Lidię wywlekli nocą z domu. Żołnierz Wehrmachtu okręcił sobie jej warkocz wokół pięści i pociągnął, zrzucając ją z łóżka na podłogę. Drugą ręką zerwał kołdrę, żeby przekonać się, czy poza nią nie spał tam ktoś jeszcze. Na szczęście brat od dawna nie bywał w domu. Poszedł do lasu, w góry. Gdzie i pod kim służył, nie wiedzieli. Nie przychodził do domu po jedzenie, pewnie żeby ich nie narażać. W niczym to nie pomogło – myślała Lidia, wpychając półkożuszek i sukienkę do poszewki, bo prawdziwych podróżnych walizek nie mieli.