Sam nie wiem, kiedy dokładnie wpadła na tę myśl, być może wzrastała w niej przez te wszystkie lata. Myśl, że na jej losie ciążą jakieś pierwotne prawa, te same, które po wprowadzeniu ciała w ruch kierują je na matematyczne tory przyczyny i skutku. Coś jak wahadło Newtona: odchylasz stalową kulkę, puszczasz ją, ta uderza w rząd identycznych kulek, ostatnia odskakuje, uderza i tak dalej.