O odwadze

Autor: Stanisław Wawrzyszkiewicz
Idee
16 paź 2019
Brak komentarzy

W przeciętnym kraju o przeciętnym dostępie do telewizji i komputerów, statystyczny młody człowiek, cokolwiek to znaczy,  do osiemnastego roku życia widzi około 200 tysięcy scen przemocy oraz 40 tysięcy morderstw i zapełnianie cmentarzy postrzega jako świetną rozrywkę. Równocześnie jest odizolowany przez rodziców od niemal wszystkich trudności życiowych. A gdy trzeba wreszcie wziąć odpowiedzialność za własne życie z przerażeniem stwierdza, że życie jednak nie jest bajką i na różne sposoby usiłuje się wypisać z takiego bezsensownego życia. Nie może być inaczej, skoro nie nauczył się odwagi. Już w starożytnej Grecji Tukidydes zauważył, że podstawą szczęścia jest wolność, a podstawą wolności – odwaga.

Jednym z najsmutniejszych miejsc w Europie, prawdziwą stolicą kalectwa, choroby i cierpienia  jest Lourdes. Zatrzymałem się tam na jeden dzień, gdy kilka lat temu wędrowałem po Wysokich Pirenejach.

Wszystkie ulice w Lourdes prowadzą ku  Grocie. Grota jest posępna, skała pokryta czarnymi zaciekami wilgoci. Poniżej statuy Niepokalanej kamień jest wilgotny. Wodę ze źródła odprowadza się do kilkunastu kranów na lewo, skąd każdy może ją czerpać i na prawo, gdzie znajdują się łazienki dla chorych.

Mali skauci w dużych kapeluszach przywieźli na dziecinnych wózkach swoich porażonych po chorobie Heine-Medina kolegów. Mały chłopiec, może ośmioletni, dostał ataku szału. Rzucił się na matkę, drapał i pluł. Stojący obok nich skaut, najstarszy w grupie, ale i tak bardzo młody, wziął oszalałego chłopca na ręce i przytulił do piersi jego oślinioną, fioletową twarz.

Chwilę później usiadłem w pobliżu malgaskiego małżeństwa odpoczywającego na wielkim kamieniu, tuż przy potoku Gave. To byli już starzy ludzie. Przyjechali, ponieważ ona cierpiała na guz nowotworowy w jamie ustnej. Opowiedzieli mi o długiej i męczącej podróży, tej przebytej i tej, która ich czekała, bo następnego dnia musieli wyjechać. Nie mogli, chociaż bardzo tego pragnęli, zostać dłużej. Twierdzili, że pod wpływem wody z groty guz znacznie się zmniejszył. Jednak nie zgłosili się do urzędującej komisji lekarskiej, gdyż ten przypadek nie sprostałby wymogom komisji; uzdrowienie nie było ani natychmiastowe, ani zupełne. Ale i tak oboje byli szczęśliwi. Patrząc na nich, pomyślałem, że szczęście czyni człowieka miłym, zmartwienie – silnym, cierpienie – ludzkim, a życie – pokornym. Wracali na Madagaskar z odwagą, która pozwalała im dalej żyć z chorobą oraz cierpieć jak człowiekowi przystoi. Chyba znaleźli to, czego szukali, bo przecież każdy szuka po to, by znaleźć …

Kto z nas nigdy w życiu nie chciał, by jego życie wyglądało inaczej?

Wielu jest rozczarowanych światem i ucieka w życie prywatne. Absolutnie nie chcą angażować się w jakiekolwiek życie społeczne i zapominają, że odmowa dokonania wyboru również jest wyborem. Inni wręcz przeciwnie: uciekają z życia prywatnego w publiczne, twierdząc, że ich praca, misja lub funkcja są o wiele ważniejsze. Tak więc nie mają czasu dla rodziny, dla przyjaciół, a nawet dla samych siebie, bo mają zbyt wiele pracy i zbyt wiele do stracenia. Później przechodzą na emeryturę, albo przepadają w takich czy innych wyborach i z goryczą stwierdzają, że nie byli niezastąpieni. Zostają sami z pustym życiem, a życie, im bardziej puste, tym trudniejsze do zniesienia. Wtedy można spróbować ucieczki.

Ucieczka w odmienny stan świadomości, w stan błogości lub pobudzenia jest wszędzie obecna na świecie, jak długo istnieje ludzkość. Nie było cywilizacji, w której nie starano by się uciec od przytłaczającej codzienności za pomocą alkoholu, tytoniu, herbaty, kawy i wielu innych środków. Aztekowie, szczególnie skłonni do posępnych nastrojów, mieli czterysta bóstw związanych z piciem alkoholu i ze stanem upojenia alkoholowego, nazywanych Czterystu Królikami, które pomagały uciec do ciekawszego świata. Kaktusy i grzyby, które spożywali, wywoływały trwające kilka dni przerażające lub komiczne wizje. Pomimo surowych kar za pijaństwo, gdy pojawiały się naprawdę poważne kłopoty, nic nie potrafiło powstrzymać Azteków od upijania się i narkotyzowania na śmierć. Bo co innego można znaleźć, jeśli ucieka się od życia?

A jeśli życie, choć tak piękne, okazuje się dla nas zbyt trudne? Możemy dodawać sobie odwagi wertując od czasu do czasu album drogich nam zdjęć, czyli wspomnienia szczęśliwych chwil, jakie nam wydarzyły się w życiu. Pamięć pięknych chwil dodaje nadzwyczajnej siły nawet wobec najstraszniejszego cierpienia.

W Korei Północnej tysiące ludzi przebywa w obozach, bo z jakiegoś powodu, nie zawsze znanego, nie spodobali się władzy. Muszą tam pracować 18 godzin dziennie. Wszyscy są zasuszeni, bo mają zaniżone racje wody. Wszyscy są zgarbieni, bo w czasie pracy nie wolno im patrzeć w niebo. Kobieta, której udało się uciec i dzięki jej  świadectwu znamy te straszne realia, straciła 8 zębów, bo deptano jej po twarzy. A mimo wszystko chce jak najszybciej wrócić do Korei. Na pytanie: „dlaczego?” Bez namysłu odpowiada: „Bo w tym kraju przeżyłam najpiękniejsze chwile mojego życia”.

Każde życie składa się z chwil i drobnych spraw tak jak pustynia składa się z niezliczonej ilości ziaren piasku. Arabowie wymyślili piękną opowieść tłumaczącą genezę pustyni…

Otóż na początku cały świat był jednym wielkim kwiecistym ogrodem. Jednak Bóg, tworząc człowieka, powiedział mu tak: „Za każdym razem, kiedy uczynisz coś niedobrego, spuszczę na ziemię jedno ziarnko piasku”. Jednak ludzie nie wzięli tego na serio. Czym bowiem jest nawet sto czy milion ziarenek piasku w ogromnym ogrodzie pełnym kwiatów? Mijają lata, a ilość ludzkich grzechów wciąż rośnie i potoki ziaren piasku zatapiają świat. W taki właśnie sposób powstały pustynie, które ciągle powiększają swoje rozmiary. Jedno ziarnko piasku! Z odrobiny mogą powstać nieprzebranie wielkie pustynie. Każde życie, tak jak cały świat, składa się z drobiazgów…

Wystarczy ziarno dobroci każdego dnia od każdego człowieka, a pustynia znowu stanie się ogrodem.

 

Brak komentarzy

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *