O podróżowaniu

Autor: Stanisław Wawrzyszkiewicz
Idee
18 cze 2020
2 komentarze

Petrarka, jeden z pionierów literatury podróżniczej, w 1336 roku wspiął się w towarzystwie swojego brata na Mont Ventoux w Prowansji, co w tamtych czasach było wyczynem. Zabrał ze sobą egzemplarz Wyznań świętego Augustyna i na szczycie głośno przeczytał ten fragment: Oto ludzie wędrują, aby podziwiać szczyty gór, spiętrzone fale morza, szeroko rozlane rzeki, Ocean otaczający ziemię, obroty gwiazd. A siebie samych omijają, siebie nie podziwiają. Ów moment na wierzchołku Mont Ventoux opisano jako dzień narodzin Renesansu. Petrarka zachował w pamięci to przeżycie, ale również niesmak  wywołany postawą jego kolegów, bo wszyscy odmówili mu swojego towarzystwa w wędrówce na szczyt, wykazując oziębły brak ciekawości. Podobny brak ciekawości wykazali moi koledzy i kategorycznie odmówili towarzyszenia mi na szczyt tej góry, gdy zatrzymaliśmy się u jej podnóża. Powiedzieli, że wolą oglądać góry z dołu. Nie twierdzę, że góry z dołu źle wyglądają, ale chciałem spojrzeć na nie z innej perspektywy. Bo myślę, że właśnie zmiana perspektywy jest największą wartością podróżowania.

Uczeni mówią nam, że ciekawość, czyli potrzeba bezinteresownego badania otoczenia, nie opuszcza ludzi przez całe życie, gdyż jest naszą swoiście ludzką zdolnością. Według Leszka Kołakowskiego, podróżujemy z ciekawości. Ludzie nudzą się, niektórzy nawet bardzo szybko, dlatego z ciekawości podejmują niebezpieczne dzieła, podróżują w groźne miejsca i nie rzadko giną na wspinaczkach górskich albo w morskich odmętach. Czytamy w Biblii, że za ciekawość ludzie zostali wypędzeni z raju. Z tej racji teologowie przez długie wieki potępiali ciekawość jako grzeszną ze swojej natury. Trudno jednak zaprzeczyć, że bez tej grzesznej ciekawości niewiele byłoby zmian, szczególnie postępu, w naszym ludzkim życiu. Ciekawość jest potężnym motorem działania, a szukanie nowego, fascynacja tym, co nieznane, zakłada, choćby bezwiednie, że  świat, mimo wszystko, jest czegoś wart.

Mark Twain, pisarz i podróżnik, widział w podróżowaniu najskuteczniejsze narzędzie edukacyjne. Według niego, podróże zadają śmiertelny cios uprzedzeniom, fanatyzmowi i parafiańszczyźnie, a tym samym bardzo są potrzebne większości mych rodaków. Ludzi i rzeczy nie obejmiesz w całej ich odmienności, wegetując przez całe życie w jednym ziemskim zakątku.

Chętnie zgodziłbym się z Twainem, ale nie mogę, ponieważ znam kilka osób, które podróżowały znacznie więcej niż ja i absolutnie nie można im zarzucić szerokich horyzontów. W największe zdumienie wprawiła mnie pewna pani, dobra znajoma mojego znajomego, która oświadczyła mi, nieco znudzonym głosem: Byłam już na plaży Copacabana w Rio de Janeiro, dwa razy na Bali, na zakupach w Dubaju i zupełnie nie wiem, gdzie mogłabym jeszcze pojechać. Czego tacy ludzie uczą się, oprócz sposobów postępowania na lotniskach oraz hotelowych restauracjach? Niektórzy podróżnicy pokonują ogromne dystanse i mimo to zachowują wszystkie swoje przekonania w nienaruszonym kształcie, nic nie wiedząc o sposobie myślenia ludzi, z których gościnności korzystali. Zupełnie ich to nie ciekawi.

Tymczasem wszystkie religie zachęcają do podróżowania, w przekonaniu, że służy ono duszy, nawet jeśli rządy zgodnie uważają, iż jest przeciwnie, utrudniając wyjazdy zagraniczne polityką podatkową oraz przepisami, ostatnio głównie sanitarnymi. Czy pielgrzymowanie nie jest w istocie swojej podróżowaniem? Vincent Le Blanc, urodzony w Marsylii w 1554 roku, uznał, że życie to nie kończąca się podróż. Jako czternastolatek uciekł na statek i wrócił na ląd w wieku siedemdziesięciu lat. Po odwiedzeniu wszystkich znanych wówczas kontynentów, znalazł w Brazylii żonę, która okazała się, według jego słów, jedną z najstraszniejszych kobiet na świecie.

Pierwszą cechą podróżnika, będącego kimś więcej niż turystą, jest to, że nie znajduje tego, czego się spodziewa lub szuka. Nie jest łatwo uświadomić sobie, że ma się do czynienia z czymś zupełnie nowym, skoro większość ludzi widzi tylko to, co chce zobaczyć. Podróżowanie staje się sztuką tylko wtedy, gdy związane z nim niespodzianki są traktowane jako zalety.

Przekonałem się już nie raz, że odbywanie podróży w grupie stwarza możliwość równoległego odkrywania krajów oraz towarzyszy podróży.

Pierwsza europejska ekspedycja do Arabii odbyła się w latach 1761-1767 na zlecenie króla Danii. Owocem tej ekspedycji było poznanie wielu gatunków nie znanych w Europie roślin, zdobycie map nowych terenów oraz ważnych informacji, ale badacze nie nauczyli się podczas niej wzajemnej tolerancji. Antropolog Von Haven, człowiek kulturalny, który podczas wyprawy odwiedził wszystkich francuskich dyplomatów,  prowadząc z nimi wytworne rozmowy na wysublimowane tematy, zaopatrzył się w arszenik, w ilości wystarczającej do unicestwienia dwóch pułków, by chronić się przed swymi kolegami, bowiem uczestnicy wyprawy regularnie grozili sobie wzajemnie śmiercią, o czym powiadomiono organizatora ekspedycji z ramienia króla. Królewski urzędnik, zaszokowany, odpisał z Kopenhagi swojemu informatorowi w następujący sposób: Nic nie wydaje mi się łatwiejsze od życia z innymi ludźmi w zrozumieniu, pokoju i harmonii. Gwarancję takiego życia daje odrzucenie wszelkich uprzedzeń i kierowanie się głosem rozumu. Królewski delegat wykazał się romantycznym spojrzeniem na ludzką naturę, bo uprzedzenia dobrze się mają również u ludzi dobrze wykształconych, którzy nie zawsze słuchają głosu rozumu.

Dla kobiet podróżowanie było czymś znacznie większym niż przemieszczanie się z jednego miejsca na drugie. Oznaczało bunt, a nawet unieważnienie granic. Wiedenka Ida Pfeiffer (1797-1858) została zmuszona do poślubienia starszego od niej o dwadzieścia cztery lata wdowca i wydawała się sąsiadom stateczną i praktyczną gospodynią domową. Jej mąż doprowadził do utraty majątku, a ona, mimo wszystko, zdołała dobrze wychować dzieci. Później zaczęła podróżować i szukać nowego kontaktu z ludźmi, bo, jak sama mówiła, w dzieciństwie nauczono ją tylko bać się a nie kochać rodziców. Ta drobna, nieustraszona starsza pani na własną rękę i dysponując bardzo skromnymi oszczędnościami, odbyła dwukrotnie podróż dookoła świata i odwiedziła lądy, na których przed nią nie był żaden Europejczyk. To stało się możliwe dzięki temu, że posiadała nadzwyczajny talent do poszerzania swoich horyzontów umysłowych i budzenia sympatii do siebie u napotkanych ludzi. Poszerzenie horyzontów nie odbywa się jednak automatycznie. Trafnie streszcza to przysłowie: Podróż czyni mądrego lepszym, a głupiego gorszym.

Podróżowanie niekoniecznie oznacza wyjazd do odległych części świata. Podróż staje się sukcesem tylko wtedy, gdy podróżnik wraca do domu jako ambasador odwiedzanego kraju. Podróżnik jest jak aktor, który odnosi prawdziwy sukces wówczas, gdy potrafi przeobrazić się w kreowaną postać i zarazem odkryć w niej coś z siebie.

2 komentarze
Czytelnik
2020-08-03 13:14:53

Ja się jednak zgodzę z Markiem Twainem, że podróżowanie zmienia człowieka, powoduje jego większą otwartość, tolerancję i ciekawość świata. Znajoma, o której jest w felietonie to nie jest podróżnik lecz wczasowiczka, która poza plażą i hotelem nic nie zobaczyła.

Podróżnik
2020-07-31 07:26:32

A ja się całkowicie zgadzam z Markiem Twainem. Prawdą jest, że podróże poszerzają horyzonty, powodują zainteresowanie odwiedzanym krajem Natomiast wspomniana kobieta jak wiele osób jej podobnych nie jest podróżnikiem ale tylko wczasowiczką i to jest zasadnicza różnica.

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *