O smutku i nadziei społeczeństwa konsumpcyjnego

Autor: Stanisław Wawrzyszkiewicz
Idee
10 lis 2023
Brak komentarzy

Rodzimy się wyposażeni w różne temperamenty, co niemal wymusza na każdymwidzenie świata w innym odcieniu danej barwy. Nie znaczy to jednak, że znajdujemy się w „pułapce” naszych ciał. Zdaniem Arystotelesa, siedliskiem emocji jest wątroba; istotnie zostało potwierdzone, że dostarczenie organizmowi cukru zmienia nastrój. Zostało ustalone również, że istnieją fizyczne różnice pomiędzy tymi, którzy są pełni życia wieczorem, a tymi, których energia stopniowo wyczerpuje się w ciągu dnia. Od czasu wynalezienia oświetlenia elektrycznego ludzie podzielili się na „sowy” i „skowronki”, a jest to podział tak samo
głęboki, jak na zwolenników lewicy i prawicy. Nasz stosunek do świata zmieniają również leki. Z drugiej strony, zawsze byli tacy, którzy pokonywali przeszkody stwarzane przez ich własne organizmy. Nie można uznać za pełną żadnej historii świata, która nie uwzględnia przypadku Mary Helen Keller (1880-1969), gdyż pokonanie przez nią własnej ślepoty i głuchoty okazało się przynajmniej dla części osób zwycięstwem ważniejszym od wszystkich odniesionych przez Aleksandra Wielkiego i Napoleona, ponieważ jej zwycięstwa wciąż mają istotne implikacje dla każdego człowieka. Jednakże triumfy odnoszone przez poszczególne osoby nad ich ułomnościami fizycznymi i psychicznymi rzadko trafiają do książek historycznych. Ludzie nadal są jak kierowcy, którzy niewiele wiedzą na temat funkcjonowania silnika samochodu. A przecież każdy człowiek jest na swój sposób wyjątkowy.

Nikt, kto ceni sobie wolność, nie może zapomnieć o ludziach, którzy nie odznaczając się szczególna skłonnością do radości, pielęgnują w sobie nadzieję. Najważniejszy sposób, dzięki któremu mogą to osiągnąć, to poszerzenie horyzontów umysłowych. Najsłynniejszy optymista, Leibniz, zwykł mawiać, że wszystko jest w porządku i że ten świat jest najlepszy z możliwych. Dzisiaj wielu powtarza to z drwiną. Nie wiedzą, że Leibniz miał świadomość okrucieństw życia. Wiele wysiłków włożył w to, by nakłonić europejskich władców do poprawy ich rządów i by dociec, jakim sposobem odmienne religie mogłyby przestać zwalczać się nawzajem. Wyróżniały go nadzwyczajnie szerokie zainteresowania, uwzględniające historię, geografię, filozofię, politykę, matematykę, teologię i prawo. Mówi się o nim, że był ostatnim człowiekiem, który wiedział wszystko, czyli potrafił ogarnąć całość dostępnej wiedzy. Przyczyną, dla której pielęgnował w sobie nadzieję, nie było po prostu to, że wierzył, iż dobry Bóg w szlachetnych zamiarach dopuścił istnienie zła na świecie, lecz to, że uważał, iż świat jest zbudowany z nieskończonej liczby elementów. Dla niego cuda natury i pomysłowość rozumu nie miały granic. Nie należy tylko dopuszczać do kostnienia nowych odkryć w umysłach, co przydarza się większości dorosłych. Ambicją Leibniza było „obudzenie śpiącego w nas wszystkich dziecka”, dostrzeżenie w każdym człowieku kogoś tak złożonego jak ogród pełen roślin i jezioro pełne różnych ryb, a w każdej roślinie i w każdej rybie kolejny ogród i kolejne jezioro. Leibniz stworzył rachunek różniczkowy, ale także Akademię Przyjemności. Przejawiał inteligentny optymizm w wystrzeganiu się przesady. Nie chodzi bowiem o wiarę, że wszystko jest w najlepszym stanie, lecz o chęć dostrzeżenia, iż istnieją rzeczy, których nie widać na pierwszy rzut oka. W mroku zawsze rozbłyskuje światło, choć słabo widoczne. Bez nadziei nie sposób pojąć życia. Optymizm to świadomość, że istnieje coś jeszcze oprócz ludzkiej złości i głupoty. Pesymizm natomiast oznacza rezygnację, niezdolność do znajdowania wyjścia z mroku.

Smutek w dużym stopniu zależy od tego, czy ludzie uważają, że zgłębili naturę świata, czy też dostrzegają swoją ignorancję i możliwości dalszych odkryć. Najbardziej złożone remedium na smutek oferuje społeczeństwo konsumpcyjne, któremu jednak nie udało się, podobnie jak nudy, wyeliminować go z życia ludzi. Dzieję się tak, gdyż to jest wciąż bardzo młode społeczeństwo, o niepewnej przyszłości. Dla wielu wprawdzie bardzo atrakcyjne, lecz dla innych raczej odpychające niż pociągające. Oferuje ono ograniczoną ilość luksusowych dóbr. Jak dotychczas, luksus to rozrzutne wydawanie pieniędzy, zachłanność, nabywanie rzeczy, które nie są konieczne, pełne zadowalanie wszystkich zmysłów, często ostentacja i chęć robienia wrażenia na innych ludziach, bez przejawiania prawdziwego zainteresowania nimi.

Wkroczenie w erę społeczeństwa konsumpcyjnego równało się zmianie religii. Ludzie nie zmieniają religii, nie doświadczywszy uprzednio cudów. Uwierzyli, że wszystko jest możliwe, dopiero wtedy, gdy zobaczyli nowe odmiany zwierząt, których Bóg nie stworzył w takiej postaci, gdy sami zaczęli krzyżować buldogi z chartami i kupować nasiona roślin nieznanych ich rodzicom, gdy dzieci zaczęły otrzymywać w prezencie mikroskopy i gdy wiedza została powiększona jak nigdy dotąd. To wówczas uznali, że należy raczej zaspokajać różne pragnienia, niż je powściągać. Na nowo nauczyli się rozpoznawać swoje potrzeby i
zdobyli umiejętność zaspokajania ich w sklepach, które miały na wszystkich taki sam wpływ
jak szkoły.

Kiedyś wierzono, że jeśli ludzie zaspokoją swoje pragnienia, jakiekolwiek by one były, automatycznie świat stanie się lepszy. Idea społeczeństwa konsumpcyjnego odniosła sukces, gdyż zaoferowała ludziom coś więcej niż luksus i wyrażała coś więcej niż fascynację postępem technicznym czy systemem, który sprawia, że konsumenci stają się coraz bogatsi i dzięki temu nieprzerwanie nabywają produkowane towary. Kupowanie i wydawanie pieniędzy dało ludziom poczucie przynależności, niemal porównywalne z tym, jakie
zapewnia religia.

Aktualnie konsumenci częściej nabywają usługi i pożądają ich bardziej niż przedmiotów. Z tego wypływa wniosek, że pożądają kontaktu osobistego, pomocy i rady(!) To jest ważne odkrycie w czasach, gdy sztuczna inteligencja wypiera człowieka nie tylko w infoliniach, a ludzka uwaga stała się dobrem deficytowym, bardzo kosztownym.

Dotychczas „konsumować” znaczyło posługiwać się danym przedmiotem, dopóki nie stanie się on bezużyteczny. Ale wykorzystywanie ludzi, tak by w końcu przestali być ludźmi, okazało się działaniem samobójczym. Obecnie, ludzie coraz bardziej poszukują spełnienia, nie zaś konsumowania, delektują się przyjemnością, aż po osiągnięcie apogeum. Niewielu zadowala się zwyczajnym spędzaniem wolnych chwil.

Wykorzystywanie czasu dla zdobycia najgłębszych doświadczeń w większości wypadków wymaga jednak obecności innych ludzi.

Brak komentarzy

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *