Dla kochanka z portalu randkowego

Autor: Aleksandra Uzarska
Słowa
13 gru 2018
2 komentarze

Czasami mam zły dzień i przebieram się wtedy za miasto, peron na dworcu i przejście dla pieszych. Zakładam na siebie stonowany kostium utkany z ruchliwych ulic, który nadaje mi rozpędu, pozwala szybko przemykać w tunelu i zapewnia miejsca siedzące w pociągu. Na twarzy nie mam zupełnie nic, z włosów robię gniazdo utkane z wsuwek i gumek, a resztę ciała chowam pod golfem. Jest wygodnie i niekoniecznie modnie, chociaż z tą modą, to w sumie nigdy nie wiadomo. Wygody natomiast kwestionować nie mogę.

Głęboko zanurzona w przekonaniu o własnej niewidzialności, mknę schodami prowadzącymi na jedną z bardziej ruchliwych stacji. Zimno mi w kostki, za to nadrabiam ciepłem w okolicy tułowia, bo mam pod płaszczem puchową kamizelkę od mamy. Dla mojej mamy, od czau kiedy w wieku jedenastu lat przeszłam zapalenie płuc, już na zawsze jestem jeszcze trochę chora, więc uporczywie próbuje mnie ubierać coraz cieplej i cieplej. Ja nie mam czasu na czapki, szaliki i rękawiczki, ale kamizelka okazała się przyjemnie praktyczna i nie psuje mi planów, tak jak robią to czapki, z którymi zawsze są tylko problemy.

Może w oczapkowanym tłumie wydałam mu się bliska, taka bez nakrycia głowy zupełnie jak on, może zadziałało coś zupełnie innego, ale w połowie schodów zaczepił mnie mężczyzna.  Przejrzał mój kostium i wypatrzył wśród kasowników, automatów i betonowych stopni. Powiedział mi, że mam śliczny kożuszek i że chciałoby się go dotknąć i że mogę się spieszyć, ale czas na herbatę z nim na pewno znajdę.

Ja niestety z szukaniem czasu mam okropny problem. Bardzo długo myślę, gdzie mógłby być, a on w tym czasie kpi sobie ze mnie i ucieka, więc tak się ganiamy w nieskończoność odkąd pamiętam. Dlatego zawsze lekko się wzdrygam, kiedy ktoś o czasie wspomina, bo boję się, że przyłapią nas, jak biegamy wokół stołu. I tym razem również nie podołałam, zawstydziłam się, wymruczałam coś niewyraźnie, chyba odmowę. Mężczyzna zdematerializował się i zostawił mnie na tych felernych schodach zupełnie samą, tak że przeraziłam się, że może przez cały ten czas rozmawiałam na głos ze sobą, a to przecież straszny wstyd. A może wstyd powinno mi być, bo właśnie zmarnowałam swoją szansę na przeżycie romansu jak z gazety za dwa trzydzieści, gdzie zaczyna się trochę śmiesznie i niezręcznie, a kończy wspólnym gotowaniem według przepisów czyjejś babci zasypanych szczyptą swojskiej miłości.

Nie było go obok, a jednak mnie nie opuszczał, zamartwiał mnie swoją krótką obecnością w moim życiu. Myślę, że on zgubił się w rzeczywistym świecie, bo na codzień mieszka na portalu randkowym. Jest pewny siebie, bo mężczyzna przecież musi być, interesuje się muzyką, filmem i książkami, ale gust ma zróżnicowany, lubi czasem wyjść na miasto, a czasem posiedzieć w domu na kanapie; nie znosi nudy, ma mnóstwo nietypowych pomysłów na randki, na przykład picie herbaty przed wejściem do pociągu albo pójście na basen. Szuka relacji na poważnie i na dłużej z kobietą, która coś sobą reprezentuje i nie jest taka, jak wszystkie, czy są tu jeszcze takie? Niech nie patrzy na pieniądze, ani na wygląd, ani na ubranie, posadę, mieszkanie, samochód, najlepiej niech w ogóle nie widzi, bo miłość ją poprowadzi za rękę przez te ciemności, bo wiadomo, że jak są prawdziwe uczucia, to i obiad się ugotuje i uszczelka naprawi, a kuchenka elektryczna działać będzie napędzana siłą namiętności. Niepoprawny romantyk jak za dawnych lat, ale jeśli lubisz spotkania bez zobowiązań, to może przemyśleć, jeśli ty chcesz, to może on, jeśli ty, to wiesz. 

Poszlibyśmy na tę herbatę, a on udowodniłby mi, że jestem kobietą i że mogę się mylić we wszystkich rzeczach, w których wierzę, że mam rację, ale za to, jestem śliczna i ładne oczy mam, w nietypowym kolorze, takim, że nie wiadomo, jaki to właściwie. On się na kolorach nie zna. Pieściłby za to mój zmysł estetyczny pojedynczą różyczką w kolorze czerwieni, owiniętą złotą folią, a po trzech randkach rozebrał moją duszę i jej barwy do części pierwszych, rajskiej nagości, rozgryzłby mnie, bo zna kobiety jak ja, które zgrywają niedostępne.

Rozmawialibyśmy sprawozdawczo, co u mnie, co u niego, opowiadałabym mu różne historie, bo lubię dużo mówić, a on nie słuchałby mnie z uśmiechem. Ustawiłby za to nasze wspólne zdjęcie na tapecie w telefonie, jak jesteśmy razem zimą na wieczornym spacerze na rynku albo latem, z plaży, jak siedzimy na piasku. Prosiłabym go, żeby w końcu mi się oświadczył, a on marudziłby, że po co, skoro jest dobrze tak, jak jest.

Czekam na pociąg i robi mi się coraz zimniej, aż zaczynam tęsknić za tą herbatą, której nie dane mi już będzie wypić. Chyba właśnie odmówiłam rycerzowi, który oswobodziłby mnie w końcu z tej wieży cynizmu, w której zawsze chłodno, z fosą sztucznego dystansu, dla którego osnową jest samotność i rozczarowanie. Ściągnąłby mnie z portalu randkowego prosto na ziemię, przekonwertował z formatu .jpg na przebłyski szczęścia i wyuczony śmiech. Związałby węzłem kredytu hipotecznego i nauczył mnie, co to znaczy na zawsze. Na zawsze razem jak meble w kuchni i obraz w salonie.

2 komentarze
Iwona
2019-03-27 23:18:29

Znajomość internetowa jest zapewne piękna i pewnie uzależnia. Nie widzi zwykłej codzienności i zwykłego "normalnego" życia, nie widzi skarpet i gaci do prania, nie widzi zwykłych dni. Nie widzi kobiety targajacej zakupy ze "Społem" Nie widzi gorszych dni, w czasie których chodzimy po domu w szlafroku i przydeptanych kapciach. Kobieta realna, pracująca, czasem zmęczona, nie zapewni tyłu ciekawych tematów, które daje intetnet. Zwykła kobieta nie opowie o wszystkich odkryciach naukowych tego świata, o wszystkich nowinkach technologicznych. Zwykła kobieta jest zwykła w swojej zwykłości. Kobieta zwykła nie udaje kogoś kim nie jest. Kobieta zwykła po prostu jest. A to nie zawsze wystarcza... Intetnet daje możliwość bycia tym kim chcemy być a nie tym kim jesteśmy naprawdę w swojej zwykłości.

Człowiek
2018-12-16 14:06:25

Piękne

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *