Była to wyspa życia, wyłuskana spod ziemi rozbudzonymi zmysłami. Rozkwitła jak dziki, polny kwiat, rodzący się znikąd na pustej, wyjałowionej glebie. W wymarłym o szarym świcie miejscu zaroiło się nagle od ciał czarnych, zwinnych. Plennych i bezkompromisowych.