Literatka

Autor: Marek Chojnacki
Słowa
02 sie 2024
Brak komentarzy

Otwieram stronę Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Jerzego Pilcha w Kielcach. Na podstronie „Aktualności” czytam interesujący mnie nagłówek. Czytam dwa razy. I jeszcze raz. Nie mogę uwierzyć. A jednak. Nagłówek brzmi: II Ogólnopolski Konkurs Literacki na Felieton o „Brzytwę Pilicha”. Jestem zdezorientowany. Nie wiem o czyją brzytwę chodzi. Kto to jest Pilich? Szukam w sieci. Według Wikipedii „Pilich” to wieś w Polsce położona w województwie wielkopolskim, w powiecie konińskim albo polski adwokat, doktor habilitowany nauk prawnych. Zdecydowanie brzytwa bardziej pasuje do kontekstu wsi niż do sali sądowej lub wykładowej. Chociaż…

To raczej niemożliwe, aby literówka była dziełem sztucznej inteligencji. To byłaby obrzydliwość. Regulamin zabrania a proszę. Jeśli „Brzytwa Pilicha” powstała przez nieuwagę żywego człowieka, to jak to się stało, że błąd ten wisi od 26 czerwca a dziś jest już 31 lipca? Niemożliwe, żeby nikt nie dostrzegł, nie zgłosił, nie kaprysił, nie wymusił, nie zawstydził. Zatem o co chodzi?

Teorii spiskowych jest kilka.

Freud. Zacznijmy od niego. W regulaminie konkursu czytamy, że Jerzy, ten właściwie pisany jako Pilch był przede wszystkim pisarzem, kibicem, admiratorem kotów, artykułów papierniczych i cukierniczych, ale również felietonistą. Złośliwym felietonistą…Jak zawsze, kiedy lista przymiotów jest długa, pytamy jak na imieninach Wałęsy o to, kogo lub czego nie ma na liście? Jest kibic, jest admirał jest nawet kot ale nie ma kaca. Wszyscy natomiast wiemy, z czym pan Jerzy się zmagał i także rozumiemy, że w okolicznościach przedmiotowego konkursu, ten fakt biograficzny został najpierw zepchnięty w podświadomość a następnie mógł ujawnić się pod postacią mimowolnego przejęzyczenia. Zdefiniowana przez Zygmunta Freuda czynność pomyłkowa polegałaby tu zatem na wyeksponowaniu cząstki „pili”. A więc z głębi podświadomości wyszli jacyś „oni”. Co oni robili? Oni pili. Nie wiemy kim byli ci, którzy pili. Kto to mógł być? Witold Bereś? On pił brandy a pan Jerzy żołądkową gorzką. Sam Bereś wspomina, że tych od brandy było więcej. I oni pili cha. Czy chodzi tu o gruzińską wódkę cha cha? Pewnie musiała być ostra. Jak brzytwa. Zostawmy ten wątek.

Chochlik drukarski. Złośliwy duszek dodał literkę „i”. I traktowanie tego dodatku na poziomie trywialnej literówki byłoby obrazą dla słynącego z inteligencji chochlika jak i całej mitologii germańskiej, z której ów elfik pochodzi. Jednak jak sama nazwa wskazuje, ekosystemem, w którym chochlik występuje jest druk. Papier, maszyna drukarska, drukarz. Chochlik może wskoczyć do maszyny drukarskiej, wykorzystać nocne zmęczenie drukarza i wejść w papier na zawsze. Trudno taki błąd wydłubać lub przykryć. Dlatego od wieków, śladami chochlika podąża Errata. Jest to boginii poprawności. Ma matczyny wręcz charakter. Mówi jak jest i jak być powinno. Działania bogini Erraty zabrakło na stronie internetowej Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Jerzego Pilcha w Kielcach. Trudno mi oceniać dlaczego tak się stało. Wykorzystam to. Ogólnie, nie liczę na żadną nagrodę w tym konkursie. Powiem więcej. Nie liczę nawet na to, że ktoś mój tekst przeczyta. Mogę się jednak mylić. Może ktoś przeczyta. Ktoś z biblioteki. Rozpoznam to po tym, że literka „i” zniknie. I w nagłówku pojawi się „Brzytwa Pilcha” zamiast „Brzytwy Pilicha”. I znowu będzie przyzwoicie. Będę to przypisywał sobie. Może naiwnie, ale sobie.

I wreszcie trzecia teoria spiskowa. Najpoważniejsza. „Brzytwa Pilicha” to początek zorganizowanej akcji, specjalnej operacji językowej. Chodzi o świadome i brutalnie sugerowane zmiękczanie polsko brzmiących nazwisk wybitnych twórców. Czekają więc nas poezje Mickiewiczia, powieści Sienkiewiczia itd. Ze współczesnych ocaleje jedynie Andrzej Pilipiuk. Ma trzy literki „i” i nie wypada dodawać mu czwartej. W gorszej sytuacji jest Katarzyna Bonda. Po pierwsze nazwisko brzmi szpiegowsko, natowsko wręcz można powiedzieć. Bondia – będziemy mogli przeczytać, jeśli wirus działań zmiękczających się rozprzestrzeni. Musimy się temu przeciwstawiać. Skoro mówimy peleton a nie pelieton, to zacznijmy mówić feleton zamiast felieton. Warto tu dodać, że słówko „fele” znaczy po węgiersku „połowa”. Nawiązuję tu do węgierskiej piłki nożnej, którą pan Jurek w dzieciństwie otrzymał od swojego taty. Pan Jurek pięknie o tym opowiada. Wywiad umieściła trzy lata temu Gazeta Wyborcza. Teoria spiskowa podaje, że zmiękczenie „Wybiórcza”, zostało wpompowane w obieg społeczny na tej samej zasadzie jak kawały o Gomułce. Podobno pierwszy sekretarz tworzył je sam. Gierek tak nie robił, ponieważ był prostolinijny.

Ja też bywam prostolinijny. Choćby przed chwilą. Swój felieton początkowo nazwałem prostym tytułem „Literówka”. Po chwili jednak uznałem, że już po pierwszych trzech sekundach ewentualnego czytania, jako autor zostanę uznany za człowieka bez polotu. Zamieniłem więc słówko „literówka” na „literatka” wiedząc, że strategicznie wyjaśnię to w odpowiednim miejscu w tekście. Teraz zastanawiam się nad pseudonimem artystycznym. Człowiek, który przyczepia się do jednej litery to człowiek upierdliwy. Po usunięciu zbędnych liter „i” otrzymałem „uperdlwy”. Uperdlwy. Eksperymenty badawcze dowodzą, że dla zrozumienia słowa wystarczą poprawnie zapisane dwie pierwsze i dwie ostatnie litery. Jeśli nawet zawiedzie ludzki mózg, to sztuczna inteligencja dopisze brakujące literki „i”. Być może automatycznie przeniesie „i” z Pilicha do mojego pseudonimu. Byłbym sztucznie zaszczycony.

Obraz: Gyula Benczúr „Woman Reading in a Forest”

Brak komentarzy

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *