O astrologii

Autor: Stanisław Wawrzyszkiewicz
Idee
13 paź 2023
Jeden komentarz

Astrologia, pomimo wszystkich błędnych przepowiedni oraz nieustannego jej potępiania przez religię, naukę i rządy, dobrze się miewa.

W 1899 roku profesor Sorbony stwierdził, że możliwe jest wreszcie napisanie historii astrologii, ponieważ w końcu upadła. Tymczasem w 1975 roku stu dziewięćdziesięciu dwu wybitnych naukowców, w tym dziewiętnastu noblistów, opublikowało apel, w którym wyrażało zaniepokojenie rosnącą popularnością astrologii. Według nich, może to „przyczynić się do nasilenia irracjonalizmu i obskurantyzmu.”

Paul Feyerabend, profesor uniwersytetu w Berkley, odmówił podpisania tego apelu, argumentując, że „nauka to jeden z wielu sposobów poznania stworzonych przez człowieka, niekoniecznie najlepszy.”

Gdyby spytać każdego żyjącego na świecie człowieka o jego stosunek do astrologii, to mogłoby się okazać, że wierzy w nią większość. We Francji, gdzie jasność myślenia jest cnotą narodową, funkcjonuje dwukrotnie więcej zawodowych astrologów i wróżbitów niż księży(!). Podobnie jest w USA. Astrologia, w jaką wierzy się dzisiaj na Zachodzie, nie jest tą samą, która ekscytowała Babilończyków. Ich nie interesowało przeznaczenie poszczególnych ludzi i nie stworzyli horoskopu. Nie wierzyli, że uwagę bogów zaprząta coś tak banalnego, jak wydarzenia życia codziennego. Twierdzili, iż w wypadku zwykłych ludzi nie można mówić o przeznaczeniu, gdyż nikogo oni nie obchodzą. Pierwszych astrologów interesował głównie wynik toczonych wojen oraz wysokość plonów. Przerażała ich niepewność, lecz zarazem nie wierzyli w możliwość osiągania zawsze stuprocentowej pewności. Wart wypróbowania wydawał im się każdy sposób wróżenia. Odwoływali się zatem do wyroczni, pomimo związanej z tym niedokładności; czytali przyszłość z wnętrzności zwierząt, nie zważając na kłopotliwość tej metody; w kurzej wątróbce potrafili dostrzec nawet sześćset różnych znaków
ostrzegawczych(!).

Astrologia stała się dyscypliną naukową za sprawą Ptolemeusza z Aleksandrii, żyjącego na przełomie II i I wieku p.n.e. Nic nie wiemy o Ptolemeuszu jako człowieku. Istniał jako podręcznik. Żadne ludzkie dzieło nie utrwaliło tylu błędów i nigdzie fantazja nie została tak misternie spleciona z faktami. Na „Ptolemeusza” powoływał się Krzysztof Kolumb, gdy planował krótszą drogę z Europy do Azji. Na tego samego autora powoływali się również sędziowie skazujący Galileusza.

Na Zachodzie astrologię traktowano jako wynalazek Wschodu, na Wschodzie zaś przyjmowała się jako nauka rodem z Zachodu. System ptolemejski dotarł do Indii około roku 500, gdzie połączył się z miejscowymi tradycjami. Tak powstała wiara w „mowę gwiazd”, która trwa do dzisiaj. W VIII wieku astrologia indyjska została przełożona z sanskrytu na arabski i stała się elementem kultury islamskiej. Natomiast w Europie astrologia została przyjęta w XII wieku, gdy nauka arabska cieszyła się największym prestiżem.
Początkowo zarówno chrześcijanie jak i muzułmanie odrzucali ideę wpływu planet na życie ludzi. Uważali, że urąga to boskiej wszechmocy. Ostatecznie, obie religie znalazły dla tej idei miejsce w astronomii, podporządkowanej woli Boga. W 1348 roku pracownicy wydziału medycznego uniwersytetu paryskiego, zbici z tropu czarną śmiercią, odwołali się do astrologii i wyjaśnili pojawienie się zarazy połączeniem wpływów Marsa, Saturna i Jowisza. Kulturalni Europejczycy zapałali miłością do astrologii, gdy została przystrojona w modne szaty nauki klasycznej. Od XIII do XVI wieku niemal wszyscy książęta, z papieżami włącznie, wykorzystywali „mowę gwiazd” jako sekretną broń przeciw swym wrogom.

Ptolemeusz utracił w końcu wiarygodność dlatego, że umieścił Ziemię w centrum wszechświata. Poza tym z jego mapy wynikało, że nie da się żeglować wzdłuż wybrzeży Afryki. Gdy więc ten kontynent udało się opłynąć, mapę świata Ptolemeusza i wszystko, co ów mędrzec napisał, odrzucono. Nastąpiły trzy wieki ośmieszania astrologii, a jej adepci niemal zniknęli.

Ludzie, gdy tracą nadzieję lub gdy uważają, że świat zmienia się zbyt szybko i nie zapewnia im tego, czego pragną oraz gdy nie wiedzą, dokąd się zwrócić, odkrywają stare idee jako tylko chwilowo zapomniane. Te okoliczności zaistniały w czasie rewolucji przemysłowej. Prym wiodła Anglia. Tam sprzedano najwięcej książek poświęconych astrologii. We Francji, rozczarowanej swym oświeceniem, między rokiem 1890 a 1941 wydano książki 170 autorów piszących o astrologii. W tym samym czasie Niemcy stały się najbardziej uprzemysłowionym krajem świata i zarazem najgorliwiej oddającym się astrologii. Dojście do władzy Hitlera nastąpiło w szczytowym momencie zainteresowania zjawiskami paranormalnymi.

Pod koniec XX wieku, prezydent Francji Mitterand nie podjął żadnej ważnej decyzji bez uprzedniego skonsultowania się ze swoją piękną astrolożką, Elisabeth Teissier. W tym samym czasie, amerykański prezydent Reagan był stałym klientem astrolożki z Hollywood, Joan Quigley, która tak wspominała tę współpracę: „Nigdy od czasów Imperium Rzymskiego i nigdy wcześniej w historii Stanów Zjednoczonych astrolog nie odgrywał tak istotnej roli.” Wywołało to skandal. Reagan zrzucił winę za kontakty z astrolożką na żonę. To nie pierwszy i nie ostatni raz, gdy polityk zasłania się żoną.

Ci współcześni politycy poszli w ślady średniowiecznego cesarza rzymskiego Fryderyka II, króla Sycylii i Jerozolimy (1194-1250), który mając poślubić córkę króla Anglii, Jana bez Ziemi, „odmówił poznania jej, dopóki astrologowie nie podadzą mu stosownej pory.”

Od lat trzydziestych XX wieku wielonakładowa prasa zdemokratyzowała astrologię, po tym, jak „Sunday Express” tuż po urodzeniu księżniczki Małgorzaty opublikował jej horoskop, który wzbudził nadzwyczajne zainteresowanie czytelników. Obecnie zaś ogromna większość czytelników gazet oraz Internetu, nieustannie bombardowana informacjami na temat coraz szybciej zmieniającego się świata, czyta swoje horoskopy, chcąc się dowiedzieć, co pozostaje niezmienne, przynajmniej w ich życiu osobistym. Laureaci Nagrody Nobla zbyt uprościli sprawę, określając to zainteresowanie jako powrót do średniowiecznych przesądów i irracjonalności. Astrologia ukazuje bowiem jej zwolennikom pewniki, które im odpowiadają i pozwala za każdym razem odkryć coś, co napawa radością. Usługi astrologiczne to swoisty „czarny rynek” nadziei.

Czy można zachować radość i nadzieję wobec tego, co wydaje się być nieuniknione w nieprzyjaznym świecie? Pewna stara opowieść odpowiada twierdząco na to pytanie. Otóż mężczyzna skazany na powieszenie za obrazę sułtana proponuje sądowi następujący układ: jeśli dadzą mu rok życia, to on nauczy konia sułtana śpiewać, w zamian za co wypuszczą go na wolność. Po powrocie do aresztu słyszy od współwięźnia: „Zwariowałeś? Tylko odwlekasz to, co i tak musi się wydarzyć. Za rok czeka cię piekło!” Mężczyzna odpowiada: „Tak sobie myślę, że przez rok wiele może się wydarzyć. Może sułtan umrze, a nowy mnie ułaskawi. Może ja umrę, a wtedy nic nie stracę. Może koń zdechnie i będę miał problem z głowy. Poza tym kto wie, może nauczę konia śpiewać?”

Jeden komentarz
Zbych
2023-10-18 21:09:43

Bardzo ciekawy artykuł, dotychczas myśląc o astrologii to kojarzył mi się Hitler i jego najbliżsi współpracownicy, którzy się interesowali tą dziedziną. A teraz dowiaduję się, że Mitterand i Reagan. Mijają wieki, kolejne pokolenia a zainteresowanie astrologią okazuje się, że nie mija.

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *