O heterarchii
Heterarchia jest dość nowym słowem, ale rzeczywistość, którą ono opisuje, jest starsza niż ludzkość i sprawdza się już od setek milionów lat wśród wszystkich gatunków kręgowców. Wygląda na to, że jest czymś istotnym, skoro dyskutowano na jej temat w Davos i praktykuje się ją w jednostkach specjalnych izraelskiej armii.
Dzisiejszy świat, szczególnie rynek pracy, domaga się przede wszystkim specjalistów, często „od jednej śrubki” i nie lubi ludzi renesansu, którzy interesują się wszystkim. Jednak świat nie jest uniwersytetem, gdzie każda specjalność jest oddzielona od innych. Współczesna nauka, dążąc do coraz większej specjalizacji, coraz bardziej dzieli to, co przecież jest całością, w której wszystko jest ze sobą zmieszane i występuje w jakimś kontekście. Oddzielając rzeczy od kontekstu nic nie zrozumiemy. Nadmierna specjalizacja, tak jak nadmiar indywidualizmu, zniekształca obraz rzeczywistości.
Pojawia się coraz więcej naukowców usiłujących połączyć naukę z humanistyką. Dlaczego? Bo humanistyka lepiej niż nauki ścisłe pomaga zrozumieć człowieka. Ludzkie życie jest tak bardzo złożone, że nawet dwie sprzeczne prawdy mogą w nim być prawdziwe. Czy nie jest prawdą, że każdy człowiek jest równocześnie wytworem i twórcą? Wytworem rodziców oraz społeczeństwa i twórcą następnego pokolenia? Podobnie jest z kosmosem, który jest w nas, a my w nim. Kiedyś astrologowie, czarownicy oraz kapłani leczyli naszą niepewność i w pewnych kręgach nadal to robią. Ich odpowiedzi jednak nie podlegają dyskusji. Natomiast heterachia domaga się szczerej dyskusji, bo sprawdza się tylko wtedy, gdy członkowie grupy są rzeczywiście otwarci na świat, usiłują wzajemnie siebie zrozumieć, tolerują innych, ale nie tolerują udawania, że wszystko się rozumie. Czyż ten, kto tak udaje, tym samym nie dowodzi, że nic nie rozumie?
Heterarchia jest przede wszystkim działaniem. Działa jak komitet, w którym każdy uczestnik może równolegle instruować i być instruowanym przez każdego, bo w heterarchicznym systemie wszyscy wzajemnie na siebie oddziałują. Jedna osoba tymczasowo zyskuje kontrolę nad pozostałymi, ponieważ jej aktywność oraz kompetencje są najbardziej odpowiednie do podjęcia właściwej decyzji, korzystnej dla całej grupy. Członkowie grupy mogą się spierać ze sobą, nawet ostro, lecz nie obrażają się wzajemnie; wyposażeni w empatię, potrafią oddzielić argumenty od osób ich używających. Przecież zakwestionowanie czyjegoś zdania nie zawsze oznacza zakwestionowanie wypowiadającej to zdanie osoby. Zbyt łatwo utożsamiamy się z byle czym, nawet ze swoją opinią w jakiejś błahej sprawie. Heterarchia starannie odróżnia to, co rzeczywiście zagraża naszej egzystencji od tego, co zagraża tylko naszemu ego.
Hamulcem bezpieczeństwa heterarchicznego systemu jest świadomość, że każda jednostka popełnia błędy. Taka świadomość umożliwia grupie uniknięcie nieodwracalnych błędów oraz fizyczne przetrwanie. Przekonują o tym choćby wyniki badań katastrof lotniczych. Amerykańskie komisje, badające takie katastrofy, stwierdziły, że przyczyną wypadków bywały błędy kapitana samolotu nieskorygowane przez nikogo z załogi nawet wtedy, gdy były zupełnie oczywiste. Załoga samolotu, chociaż osobiście zainteresowana zaistniałą sytuacją, nie reagowała na katastrofalną pomyłkę eksperta, automatycznie podporządkowując się regule, że autorytet zawsze musi mieć rację. A przecież nawet największy autorytet nie zawsze ma rację.
Taki system umożliwia nam oswojenie postępu, by kiedyś nie spadł nam na głowę. Czy nie możemy wspólnie zastanawiać się nad naszą przyszłością i wspólnie szukać prawdy? Kojarzy mi się to z rozbitym lusterkiem. Jeden mały kawałek posiada każdy z nas, lecz nasz kawałek nie odbija całej prawdy. Jeśli nie nauczymy się w grupie, to nie nauczymy się w ogóle. Kiedy dzielimy dobra materialne zubożamy siebie, przynajmniej na jakiś czas, ale dzieląc swoją wiedzę z innymi nie stajemy się ubożsi.
Możemy razem oczekiwać nieoczekiwanego i wspólnie zbierać informacje, budując w ten sposób wiedzę i wypracowując strategię przydatną do modyfikowania pierwotnej decyzji, by nie tworzyć kolejnych mitów oraz iluzji, które by później nami rządziły.
W starożytnych Indiach ludzie wiązali słonika, od jego najwcześniejszego okresu życia, cienkim, lecz wystarczająco mocnym sznurkiem, by słoniątko nie mogło go rozerwać. Czas mijał i duży słoń mógłby bez trudu rozerwać sznurek, ale w głowie nadal był związany nierozerwalnymi pętami. A wystarczyło tylko spróbować! Każdego można zniewolić w jego głowie…
Człowiek wybiera zwykle to, co jest dla niego łatwiejsze. Trudno się dziwić, że hipnoza w historii ludzkości zyskała większą popularność niż medytacja, która wymaga systematycznego wysiłku. Ulegamy hipnozie, a nawet hipnotyzujemy samych siebie, byle tylko dopasować się do grupy, bowiem nasze mózgi są tak zaprojektowane, że w dzieciństwie boimy się porzucenia, a w wieku dorosłym — odrzucenia przez grupę. Lęk przed odrzuceniem staje się bólem fizycznym. Może z tego bólu narodził się konformizm, który sprawia, że ludzie przekonują samych siebie, że złe rzeczy, nawet takie jak tortury i palenie ludzi na stosie, są dobre? Byle tylko być zaakceptowanym przez grupę! Właśnie tak działa hipnoza.
Na hierarchię wartości chętnie powołują się ludzie, którzy lekceważą wszelkie wartości. Czy nie jest ona sztuczną formą nałożoną na naturalny, heterarchiczny proces, będący podstawą przetrwania nie tylko ludzkości już od milionów lat? Oczywiście, że hierarchia jest bardzo użyteczna jako wskazanie głównego kierunku, tego, co jest najważniejsze. Jednak sztywna struktura jest niszcząca, na przykład zdrowie. W pewnych kręgach, społeczny przymus, by utrzymać szczupłą sylwetkę, często przytłacza potrzebę zdrowego odżywiania i niekiedy zagraża nawet życiu.
Wszystkie rewolucje, włącznie z naukowymi, religijnymi i obyczajowymi, przechodzą przez trzy etapy: śmieszności, zagrożenia oraz oczywistości. Tak było z prawami kobiet. Jeszcze w połowie dziewiętnastego wieku przyznanie praw wyborczych kobietom traktowano jako żart. Ale pod koniec tego samego wieku władze uznały domaganie się praw dla kobiet za zagrożenie dla ładu społecznego i straszliwie prześladowały kobiety, które miały odwagę zabrać głos w tej sprawie. Obecnie, równe prawa dla kobiet i dla mężczyzn, przynajmniej teoretycznie, są oczywistością. Walka z niewolnictwem, nieco wcześniej, przebiegała według tego samego schematu.
Uczymy się odwagi w podejmowaniu decyzji. Odwaga jest konieczna, ponieważ każda decyzja zawiera w sobie ryzyko i nigdy nie mamy pewności, że podjęliśmy słuszną decyzję. Narzuca się pytanie: czy należy konsekwentnie trzymać się podjętej decyzji? Konsekwencję kojarzymy z siłą osobowości oraz intelektu i rzeczywiście często jest przydatna, bo oszczędza nasz siły. Ale czy nie jest drogą na skróty przez komplikacje współczesnego życia? Uparte trwanie przy raz podjętej decyzji stwarza luksus zwalniający nas z radzenia sobie z narastającą nawałnicą napływających informacji, rozważania wszystkich za i przeciw, a także dokonywania dalszych trudnych wyborów. Kryjąc się w fortecy sztywnej konsekwencji możemy schronić się przed zakusami rozumu, nawet go uśpić. A kiedy śpi rozum, budzą się demony.
2020-08-01 23:58:59
Zgadzam się z autorem w 100 proc