O instynkcie językowym
Wydając z siebie dźwięki wpływamy na życie umysłowe i emocjonalne innych ludzi. Dźwiękami kształtujemy idee oraz obrazy w umyśle drugiego człowieka. Dzieje się tak również wtedy, gdy te dźwięki są zapisane, jak choćby w tym fragmencie „Greka Zorby” Nikosa Kazantzakisa:
„Oszklone drzwi otworzyły się, wszedł robotnik portowy, krępy, ogorzały, z gołą głową, bosy i zabłocony.
— O, Konstandi! – zawołał stary wilk morski w obszernym niebieskim płaszczu. – Co porabiasz?
Konstandi splunął.
— Co mam robić? – odparł posępnie. – Dzień dobry, kafejko. Dobry wieczór, chato. Dzień dobry, kafejko. Dobry wieczór, chato. Oto moje życie. Pracy ani na lekarstwo.
Jedni wybuchnęli śmiechem, inni klnąc kiwali głowami.
— Świat jest dożywotnim więzieniem – zawyrokował jakiś wąsal, który odbywał studia filozoficzne w teatrze grozy Karagiozisa. – Przeklętym dożywotnim więzieniem.
Blady, zielononiebieski blask przeniknął przez brudne szyby, wdarł się do kafejki i spoczął na rękach, nosach, czołach… Przeskoczył na kominek i zamigotał w butelkach. Światło elektryczne zbladło, znużony i senny właściciel kafejki wyciągnął rękę i zgasił je.”
Prawda, że możemy wyobrazić sobie tę scenę, a nawet poczuć jej atmosferę? I to wszystko wyłącznie za sprawą słów.
Ta zdumiewająca zdolność jest dla nas tak naturalna, że często zapominamy, jak wielkim jest cudem.
Samotny człowiek potrafi niekiedy znakomicie rozwiązywać problemy. Bywa świetnym fachowcem. Jednak rasa Robinsonów Crusoe nie wzbudziłaby w pozaziemskim obserwatorze zbyt wielkiego zainteresowania. Fascynujące cechy naszego gatunku lepiej oddaje opowieść o wieży Babel, w której używająca jednego języka ludzkość dotarła tak blisko nieba, że Bóg poczuł się zagrożony. W obronie własnej pomieszał ludziom języki. Wspólny język tworzy z członków każdej społeczności sieć wymiany informacji o gigantycznej mocy. Każdy może skorzystać z owoców geniuszu, przypadkowych odkryć i zdobytej metodą prób i błędów wiedzy zgromadzonej przez innych ludzi w dawnych i obecnych czasach. Ludzie mogą pracować razem w zespołach i regulować tę współpracę za pomocą wynegocjowanych umów. Homo sapiens, dzięki swojej współpracy, spowodował tak daleko idące zmiany na naszej planecie, że mówi się już o epoce antropocenu. Ten proces ciągle przyśpiesza. Rozpoczął się jednak wiele tysięcy lat temu. U podnóża klifu we Francji archeolodzy odkryli kości dziesięciu tysięcy dzikich koni, które siedemnaście tysięcy lat temu paleolityczni myśliwi zapędzili na skraj przepaści. Skamieniałe ślady pradawnej współpracy i zbiorowej pomysłowości być może wyjaśniają, dlaczego tygrysy szablozębne, mastodonty, olbrzymie nosorożce wełniste i dziesiątki innych dużych ssaków wyginęły w okresie, kiedy w ich siedliskach pojawili się ludzie współcześni.
Język jest tak organicznie włączony w ludzkie doświadczenie, że trudno sobie wyobrazić życie bez niego. Gdziekolwiek na Ziemi spotykają się ze sobą ludzie prawie zawsze zaczynają rozmawiać. A jeśli nie mają z kim, rozmawiają sami ze sobą, ze swoimi psami, kotami, kanarkami, a nawet roślinami. W stosunkach społecznych wyścig wygrywają nie szybsi, ale lepiej uzdolnieni werbalnie. Porywający orator, złotousty uwodziciel ma większe szanse nie tylko w relacji miłosnej, ale również sądowej i każdej innej. Afazja, utrata możliwości posługiwania się językiem, w następstwie urazu mózgu, jest wielką tragedią. W ciężkich przypadkach członkowie rodziny mogą mieć poczucie, że na zawsze utraciły kogoś bliskiego.
Ludzie umieją mówić mniej więcej w takim samym sensie, w jakim termity umieją budować termitiery. Steven Pinker nazywa to „instynktem językowym”. Termitiera nie została wynaleziona przez jakiegoś anonimowego, genialnego termita. Nie wymaga specjalistycznego wykształcenia ani predyspozycji architektonicznych czy budowlanych. Termity budują termitiery, ponieważ taka jest ich natura. Język nie jest czymś, czego rodzice uczą swoje dzieci. No może oprócz dwóch słów: „mama i tata”, które matki i ojcowie najbardziej pragną usłyszeć z ust swoich pociech. Warto tutaj przytoczyć słowa Oscara Wilda: „Edukacja to wspaniała rzecz, ale dobrze jest od czasu do czasu sobie przypomnieć, że niczego, co warto wiedzieć, nie można człowieka nauczyć”. Nieświadoma znajomość gramatyki u przedszkolaka przewyższa swoim wyrafinowaniem zawartość najlepszego podręcznika stylistyki czy możliwości najnowocześniejszego komputerowego systemu językowego. Funkcjonowanie języka jest tak dalece poza naszą świadomością, jak logika składania jaj jest odległa od świadomości kury. Myśli wychodzą z naszych ust z taką łatwością, że często się ich wstydzimy, ponieważ ominęły mentalną cenzurę.
Dzieci już w najwcześniejszym okresie swojego życia usiłują mówić. Do żadnej innej czynności, na przykład tańca lub rysowania, nie rwą się z takim zapałem. Przyswajają sobie skomplikowaną gramatykę bardzo szybko i bez formalnego instruktażu. Kiedy dorosną, potrafią dokonywać spójnej interpretacji rozmaitych wypowiedzi, z którymi nigdy wcześniej się nie zetknęły(!). Czy zatem istnieje jakaś uniwersalna gramatyka, która mówi dzieciom, jak wychwytywać z mowy rodziców schematy składniowe? Chomsky ujął to następująco:
„Ciekawym faktem intelektualnej historii ostatnich kilku stuleci jest to, że do rozwoju fizycznego i umysłowego podchodzi się zupełnie inaczej. Nikt nie potraktowałby poważnie tezy, że ludzki organizm uczy się przez doświadczenie, aby mieć ręce, a nie skrzydła (…) Przyjmuje się raczej za pewnik, że struktura fizyczna organizmu jest zdeterminowana genetycznie, choć oczywiście zróżnicowanie w takich obszarach jak rozmiar, tempo rozwoju i tak dalej będzie częściowo zależało od czynników zewnętrznych.(…)
Ale po poważnym zbadaniu ludzkie systemy poznawcze okazują się nie mniej cudowne i zawiłe niż struktury fizyczne, które rozwijają się w toku życia organizmu. Dlaczego więc nie mielibyśmy badać nabywania struktury poznawczej, takiej jak język, mniej więcej tak, jak badamy jakiś złożony organ ciała?”
Chomsky należy do dziesięciu najczęściej cytowanych autorów z dziedziny humanistyki. Wyprzedza Hegla i Cycerona, a przegrywa tylko z Marksem, Leninem, Szekspirem, Arystotelesem, Platonem, Freudem oraz Biblią. Jest jedynym żyjącym przedstawicielem tego szacownego grona.
Chomsky nie pozostawia nikogo obojętnym. Reakcje oscylują między nabożnym respektem, generalnie zarezerwowanym dla guru różnych sekt religijnych, a pogardliwymi inwektywami, które w sferze akademickiej osiągnęły rangę sztuki wysokiej. Wynika to z dwóch faktów. Po pierwsze, Chomsky podważa jeden z fundamentów dwudziestowiecznego życia umysłowego, zgodnie z którym ludzką psychikę kształtuje kultura. A po drugie, żaden współczesny myśliciel nie może sobie pozwolić na ignorowanie Chomsky’ego. Ten drugi fakt wydaje mi się istotniejszy, gdyż ignorowanie czegoś lub kogoś jest dla wielu źródłem wielkiej satysfakcji.
Obraz: Pieter Bruege (starszy), „Wieża Babel”