O przyjaźni między kobietą i mężczyzną
Dlaczego przyjaźń kobiety i mężczyzny zdarza się tak rzadko i jest tak trudna? Zwykle odpowiada się, że to z powodu seksu. Ale to znaczy, że zapomina się, iż łatwa przyjaźń nie istnieje. Nawet bardzo empatyczni i wykształceni ludzie rozumieją się tylko częściowo. Bardziej niż seks na przeszkodzie przyjaźni stoi strach przed odmiennością.
W 1936 roku Amerykanie uznali, że „I ty możesz być liderem” Dale’a Carnegiego proponuje najlepsze rozwiązanie problemu ich frustracji wynikającej z niespełnionego pragnienia sukcesu. Traktowano tę książkę niemal jak Biblię, chociaż nie otwierała bramy do nieba. Uczyła jednak jak pukać do drzwi obcych, nie narażając się na zatrzaśnięcie ich przed nosem.
Carnegie był komiwojażerem, sfrustrowanym z powodu własnego niskiego wzrostu. Kompensował to sobie udzielaniem wieczorami lekcji publicznego przemawiania. Zauważył, że w kraju imigrantów ludzie powstrzymują się przed mówieniem w obawie, że zrobią z siebie głupców. Jego recepta była prosta: uśmiechaj się, nigdy z nikim się nie kłóć, nigdy nie mów innym, że są w błędzie, nigdy nie szukaj winnego i bądź miły. Nie wyróżniaj się wśród innych, a będą oni twoimi przyjaciółmi. Innymi słowy, nie bądź sobą. Według autora, wielką przeszkodę na drodze do przyjaźni stanowiło „nieszczęście” polegające na tym, że ludzie różnili się od siebie i że niedostatecznie starali się to ukryć. Zgodnie z zasadą, że najłatwiej pozbyć się lęku, popadając w nowy lęk, Carnegie zastąpił lęk przed zrobieniem z siebie głupca lękiem przed tym, że zostanie się zdemaskowanym. Bycie miłym było przecież tylko wytrychem otwierającym drzwi do sukcesu!
W remedium, zaproponowanym przez Carnegiego, nie ma nic specyficznie amerykańskiego. Już Szekspir napisał, że przyjaźń jest głównie udawaniem.
Przez znaczny okres historii przyjaźń nie miała nic wspólnego z pozytywnymi uczuciami. Przyjaciel był przede wszystkim osobą użyteczną, której ktoś ofiarowywał swoją wierność w zamian za względy tak długo, jak długo mógł na nie liczyć. Starożytni Rzymianie, nazywający przyjaciółmi niemal wszystkich, z którymi załatwiali jakieś sprawy, nie wstydzili się podzielić ich na trzy kategorie: zapraszanych do domu, tych, którzy mogli wchodzić rano, w grupach, na otwarty dziedziniec od frontu domu, by pozdrowić gospodarza, i najniższych rangą klientów, czekających pod nadzorem służących przed wejściem na dziedziniec. Barwnie zobrazował to Robert Harris w „Trylogii rzymskiej”.
To nie ideałów brak na świecie, lecz sposobów zapobiegania udawaniu, że się je wyznaje. Francesco Alberoni, włoski znawca problematyki przyjaźni, twierdzi, że w dzisiejszych Włoszech słowo „przyjaźń” nadal ma konotację łączącą je z oszukiwaniem, ze skrytym kupowaniem sobie przywilejów. Istotnie, gdziekolwiek awanse zależą od pozyskiwania przyjaciół, sympatia jest luksusem. Doświadczony podlizywacz może powiedzieć: „To mój przyjaciel. Gardzę nim.” To jest jedyny moment, kiedy nie jest hipokrytą.
Tak długo, jak długo ludzie będą łaknąć pochlebstw, będą równocześnie raczyć się nawzajem słodko-kwaśną miksturą według recepty Dale’a Carnegiego. Ale też tak długo, jak długo przyjaciół wybierać się będzie spośród ludzi posiadających jakąś władzę, nie pozostanie nam nic innego.
Opinia Arystotelesa, że przyjaciele powinni być tak do siebie podobni, by stanowili jedną dusze w dwóch ciałach, paraliżowało myślenie na ten temat przez ponad dwa tysiące lat.
Jeśliby przyjaciele musieli być tacy sami, to mężczyźni i kobiety powinni rozpaczać, że połączyła ich właśnie przyjaźń.
Mężczyznami nie zawsze władała obsesja seksu, gdy znajdowali się blisko kobiety. W XII wieku wielu rycerzy nie oczekiwało, że ich poświęcenie dla podziwianej kobiety zostanie uwieńczone kontaktami seksualnymi. Jednak nie wykluczało to możliwości dotykania się. Dopiero w ciągu ostatnich dwóch wieków powstało tabu zabraniające kobiecie i mężczyźnie wzajemnego dotykania się. W dziewiętnastowiecznej, cywilizowanej Europie, ideałem bycia ze sobą mężczyzny i kobiety, którzy nie są małżeństwem, było grzeczne siedzenie na sofie w salonie, najlepiej w towarzystwie przyzwoitki.
W krajach, w których nadal dominują tradycyjne wzory zachowania, znakiem intymności nadal jest dotykanie się.
W ostatnich wiekach ludzie dokonali szczególnego wynalazku, którą nazwę intymnością umysłową. Osiągalna jest ona dla osób stale czytających, rozmyślających i obserwujących zarówno siebie jak i innych, dla których życie jest ciągłym odkrywaniem. Zamiast pytać siebie nawzajem: „Czy wciąż ciebie pociągam?”, pytają: „Czy nadal się mną interesujesz, chcesz mnie stymulować, podnosić na duchu, okazywać troskę, gdy zmieniam się i dojrzewam? I czy ja też to samo robię nadal dla ciebie?” Taka intymność jest partnerstwem w poszukiwaniu prawdy, pozwalające każdemu spojrzeć na świat jakby dwukrotnie: cudzymi i własnymi oczyma, a wzajemne penetrowanie umysłów nie oznacza ani uległości, ani dominacji.
Przyjaźń mężczyzny i kobiety poza małżeństwem, jak dotąd, nie została dostatecznie wyjaśniona. Dla tych, którzy nie wiedzą czego chcą, przyjaźń, ze względu na swoje możliwości, jest środkiem, dzięki któremu mogą, wspólnie z kimś, znaleźć cel. Gdy przyjaciele wyznają odmienne idee, gdy reprezentują inną płeć, gdy sprawia im przyjemność to, że są różni i gdy stają się nawzajem ciekawi swej niepowtarzalności, ciekawość może okazać się siłą ich związku. Ciekawość jest energią, dzięki której powstaje cel, o ile zaspokojenie ciekawości nie jest celem samym w sobie.
Przyjaźń kobiety i mężczyzny jest czymś więcej niż zaabsorbowanie romantyków ulotną chwilą, zapomnieniem o wszystkim innym i marzeniem tylko o namiętności. Jeśli bowiem namiętność staje się jedyną rzeczywistością, to życie też miałoby wtedy tylko jeden wymiar, a każdy wie, że namiętność wygasa. Rosnąca liczba wymagających osób, które nie mogą znaleźć dla siebie odpowiednich partnerów, świadczy o tym, że w parach poszukuje się czegoś więcej niż tylko wzajemnego podziwu. Starając się zaspokoić ambicje na pozór nie do pogodzenia, kobiety i mężczyźni pragną kontaktów uwolnionych ze sztywnych gorsetów.
Chociaż chłopcy i dziewczynki obecnie bawią się razem, to jednak, gdy dorosną, ich kontakty wcale nie muszą stać się łatwe.
Przyjaźń jeszcze nie wydała oczekiwanych owoców. Jest jak drzewo, którego pąki kwiatowe są systematycznie niszczone przez przymrozki i inne katastrofy. Czasami tyrania, głód, taka czy inna bieda, unicestwiają ją, ale niekiedy stymulują jej rozwój. Przyjaźń to nie ideologia i dlatego jest bardzo potrzebna w czasach znużenia. Nie sposób przewidzieć możliwych niepożądanych tego skutków, ale obecnie ludzie oczekują na to, co nieoczekiwane.