O słowach
Katon Starszy radził, by nie dbać o słowa złych ludzi, kiedy żyjemy uczciwie, bo cnota obroni się sama. Łatwiej powiedzieć, niż zrobić, zauważył w liście do swojego brata Cyceron, człowiek w tej dziedzinie kompetentny, ponieważ był genialnym mówcą i zarazem człowiekiem czynu. Słowa zawsze zostawiają ślad.
Anthony de Mello opowiadał o guru, który usiłował wyjaśnić jakiemuś audytorium, że ludzie silniej reagują na słowa niż na rzeczywistość, a nawet żyją słowami. Jakiś mężczyzna wstał i zaprotestował:
— Nie zgadzam się z tym, że słowa wywierają na nas aż taki wielki wpływ.
— Siadaj skurwysynie! — powiedział guru.
Zsiniały mężczyzna wykrzyknął:
— I to pan nazywa siebie osobą oświeconą, guru, mistrzem? Powinien pan się wstydzić!
Guru odparł:
— Proszę mi wybaczyć. Poniosło mnie. Naprawdę proszę o wybaczenie. To nie było zamierzone. Przepraszam.
Mężczyzna uspokoił się i wtedy guru przemówił:
— Wystarczyły dwa słowa, by wywołać w panu burzę i kilka słów, by pana uspokoić.
Dodałbym tutaj do wypowiedzi słynnego indyjskiego jezuity, że ważne jest nie tylko to, CO mówimy, ale również JAK to mówimy. Borys Cyrulnik, francuski psychiatra i neurolog, już dawno udowodnił, że łagodne przemawianie uwalnia w organizmie słuchacza serotoninę, czyli słynne cząsteczki szczęścia. W ten sposób słowami możemy wpłynąć na chemię ciała innego człowieka.
Ważne jest także KTO to mówi. Michel Cohen i Neil Davis, dwa profesorowie farmacji z Uniwersytetu Temple, twierdzą, że przyczyną największej liczny problemów jest bezrefleksyjna uległość wobec zaleceń lekarza prowadzącego pacjenta. Przytaczają dość zdumiewający przypadek doodbytniczego zaaplikowania pacjentowi kropli stosowanych do leczenia… uszu. Otóż lekarz przepisał krople na prawe ucho pacjenta, zapisując w skrócie R ear (R od right – prawy, ear – ucho), co pielęgniarka odczytała jako Rear (ang. Tyłek) i posłusznie zaaplikowała przepisaną dawkę do odbytu chorego. Mimo że leczenie bólu ucha doodbytniczo podawanymi kroplami nie miało najmniejszego sensu, ani ona, ani pacjent nie zaprotestowali. Wygląda na to, że kiedy wypowiada się autorytet, jego wypowiedź nie musi mieć wiele sensu.
Dla każdego z nas rodzice wybrali jedno słowo, które szczególnie mocno wpływa na nasze życie, bo jest naszym imieniem. Znam wiele osób, które serdecznie nie znoszą własnego imienia, a przynajmniej go nie akceptują. Tak się dzieje, gdy ludzie nie zastanawiają się nad znaczeniem słów, używają ich na oślep i nadają imiona przez przypadek i bezmyślnie.
Słowa mogą być prawdziwymi więzieniami, jeśli nie używamy ich we właściwy sposób, gdy rozchodzą się z rzeczywistością i przypisujemy im nadrzędną rolę. Mark Twain trafnie i dowcipnie to wyraził, pisząc : Było tak zimno, że gdyby termometr był o cal dłuższy, zamarzlibyśmy na śmierć.
Ludzie posiadają wiele rodzajów broni, ale najpotężniejsze są słowa, gdyż uzależniamy się od nich jak od najmocniejszych narkotyków. Szczególnie wtedy, gdy je wypowiadamy, a jeszcze mocniej, gdy je zapisujemy. Świetnie rozumieli to Chińczycy w czasie wojny koreańskiej i nakłaniali amerykańskich jeńców do pisania. Nigdy nie wystarczyło, by więzień spokojnie czegoś wysłuchał czy nawet przytakiwał. Musiał napisać coś krytycznego na temat Ameryki lub pochwalnego na temat komunizmu. Gdy odmawiał samodzielnego wymyślenia odpowiedzi, wystarczyło przepisać cudzą odpowiedź z brudnopisu, co wyglądało na całkiem nieszkodliwe ustępstwo. Kiedy jeniec już napisał to, czego domagali się Chińczycy, trudno mu było o tym zapomnieć czy temu zaprzeczyć, co zawsze jest możliwe przy deklaracjach ustnych, a ponadto, taką deklarację można było pokazywać innym. Ludzie mają skłonność do zakładania, że wypowiedź, szczególnie na piśmie, wyraża przekonania wypowiadającego się, nawet wtedy, gdy swoboda wypowiedzi nie istnieje.
Autor wypowiedzi zostaje poddany podwójnemu naciskowi na utrzymanie konsekwencji w swoim dalszym postępowaniu. Bardzo cenimy konsekwencję w postępowaniu, gdyż kojarzy nam się z mocną osobowością i wysokim poziomem etycznym. A zatem od wewnątrz pojawia się nacisk, by postępować zgodnie z obrazem własnej osoby, a od zewnątrz pojawia się presja, by dostosować własne postępowanie do tego, czego spodziewają się po niej inni, ponieważ inni postrzegają ją jako wierzącą w to, co napisała.
Magiczne właściwości słowa pisanego doceniają również zarządzający firmami. Na przykład Amway Corporation nakłania swój personel do własnoręcznego zapisywania coraz ambitniejszych planów sprzedaży, skutecznie angażując dzięki temu pracowników w wykonanie planów.
Mówimy, że liczą się tylko fakty, lecz słowa uderzają mocniej niż fakty. Każdą prawdę można zdusić przy pomocy słów: kłamiąc, nadając słowom inne znaczenie lub po prostu przekształcając je w rodzaj hałasu.
Kiedy jesteśmy najbardziej prawdomówni? Chyba tylko w chwili śmierci. Ostatnie słowa niektórych historycznych osobistości przetrwały do dzisiaj. Wynotowałem kilka, które zdumiewająco trafnie odzwierciedlają życie wypowiadających je. Agrypina, matka Nerona i zamordowana na jego rozkaz w 59 r. n.e., powiedziała: „Odbierz mi łono”, papież Aleksander VI Borgia w 1503 roku – „Poczekaj chwilkę”, Marcin Luter w 1546 – „Tak”, król Henryk VIII w 1547 – „Mnisi, mnisi, mnisi”, Wolter w 1778 – „Na miłość boską, pozwólcie mi spokojnie umrzeć”, cesarz Józef II w 1790 – „Tu leży Józef, któremu się nie udało żadne przedsięwzięcie”, Kant w 1804 – „Dosyć”, Napoleon Bonaparte w 1821 – „Józefina”, Beethoven w 1827 – „Komedia skończona”, Nathan Rothschild w 1836 – „I wszystko przez moje pieniądze”, Heinrich Heine w 1856 – „Bóg mi przebaczy. To jego zawód”, Karol Darwin w 1882 – „Zupełnie się nie boję umierać”, a Karol Marks, poproszony o ostatnie słowo w 1883 roku, powiedział: „ No dalej, wynoście się!”
Człowiek formułuje dziennie około czterdziestu pięciu tysięcy myśli, lecz tylko mała ich część jest wyrażona w słowach. Jeśli znajdziemy właściwe słowo i odpowiedni akcent, to zdołamy poruszyć świat, bo od słów zaczynały się największe rewolucje społeczne, religijne, a nawet przemysłowe. To słowa dają myślom moc. Wprawdzie najlepiej wypowiadamy się poprzez nasze czyny, ale, co potwierdza historia ludzkości, słowa również są czynami o realnej wartości.
Jednak nie wszyscy dostrzegają wartość słów, bo gdyby była dostrzegana przez wszystkich, to wtedy każdy wolałby je brać niż dawać.
A co robić, gdy czegoś nie da się wyrazić słowami? Wtedy najlepiej milczeć.