O środkach transportu przez życie
Istnieje sześć popularnych filozofii radzących jak żyć. Zwolennicy każdej z nich uważają, że tylko oni radzą dobrze. Z tej racji nigdy nie powstanie instytucja stanowiąca odpowiednik biura podróży, która proponowałaby ludziom pełny wybór sposobów życia.
Tysiące wyborów wzajemnie wykluczają się. W ciągu wieków powstał gigantyczny śmietnik rad wypróbowanych i odrzuconych. W rzeczywistości większość z nich da się ująć w którąś z sześciu filozofii. Istnieje zatem sześć sposobów podróżowania przez życie, sześć „środków transportu”.
Pierwszy sposób życia to okazywanie innym posłuszeństwa, kierowanie się cudzą mądrością, akceptowanie życia takim, jakie jest. W przeszłości prawdopodobnie większość ludzi podróżowała przez życie tym „środkiem transportu”; zwykle na skutek przymusu, a tylko niekiedy dlatego, że miało to zagwarantować spokój umysłu i harmonijne stosunki z sąsiadami. Posłuszeństwo okazuje się trwałym sposobem podróżowania, ponieważ nie sposób indywidualnie podejmować decyzje w każdej sprawie.
Okazywanie posłuszeństwa nigdy nie było łatwe. Staje się coraz trudniejsze, gdyż rośnie liczba wyborów.
Każda religia wymaga od swoich adeptów posłuszeństwa. Wszyscy, którzy akceptują określoną wiarę i w pewnym momencie przestają jej stawiać pytania, mają ze sobą wiele wspólnego, bez względu na to, o jaką wiarę chodzi. Z drugiej strony, religia może oznaczać nieposłuszeństwo poprzez odrzucenie tego świata i poszukiwanie czegoś doskonalszego.
Zabieganie o aprobatę innych i postępowanie tak jak inni ma tylu zwolenników co przeciwników. Coraz trudniej ustalić, co robią inni i jakie kłamstwa ukrywają pod maską konformizmu. Ludzie chcą wierzyć, że mogą rozwiązać swoje problemy dzięki podjęciu jednej, wielkiej decyzji, ale to nie uwalnia ich od konieczności podejmowania każdego dnia wielu szczegółowych.
Drugi sposób podróżowania przez życie przypomina postawę negocjatora, starającego się zawrzeć najbardziej korzystną dla siebie transakcję. Sposób ten nad wszelkie inne przedkładają poganie, zarówno ci dawni, jak i współcześni. Dziś ludzie zachowują się tak samo jak Rzymianie. Dla nich świat był pełen sił, które mogą zaszkodzić lub pomóc człowiekowi i których łaskawość należało sobie kupić. Ważna jest tylko umiejętność ustalenia najniższej ceny, jaką trzeba za tę łaskawość zapłacić, określenia najmniejszej ofiary, jaką trzeba ponieść, by zaspokoić swoje pragnienia czy – mówiąc językiem współczesnym – odnieść sukces.
Pogański system zaspokajania osobistych pragnień to najbardziej wpływowe dziedzictwo starożytnego Rzymu w świecie zachodnim. Ci, którzy tu rządzą, już nie uważają, że przysługuje im atrybut boskości, ale wciąż okazują łaskawość w taki sam sposób, jak kiedyś to robili pogańscy bogowie. W zamian za składane ofiary obiecują bezpieczeństwo oraz inne korzyści i nie dotrzymują swoich obietnic.
Trzecia opcja to uprawianie własnego ogródka, odgrodzenie swojego świata od przywódców, rywali oraz wścibskich sąsiadów i skupienie się na życiu prywatnym. W zamierzchłych czasach nie było czegoś takiego jak życie prywatne. Nie istniało schronienie przed publicznym oglądem i ciągłą krytyką.
Posiadanie własnego pokoju – wielka rzadkość przed XX wiekiem – było jak ogłoszenie deklaracji niepodległości.
Ci, którzy uprawiają własny ogródek, pozostawiają sprawy świata swojemu coraz bardziej złożonemu biegowi, traktując demokrację jako ustrój dający im prawo żyć tak jak chcą, w zamian za płacenie podatków, jakby te pieniądze miały ich uchronić przez każdym zagrożeniem. Dla nich debaty polityczne nie mają żadnego znaczenia, a politycy są marionetkami odurzonymi rojeniami o władzy.
Można poświęcić życie wyłącznie swoim sprawom. Jednak nawet najbardziej fascynujący człowiek nigdy nie będzie dla siebie na tyle interesujący, by stać się jedynym obiektem własnej uwagi.
Czwarty sposób to poszukiwanie wiedzy. Przekonanie, że wiedza to coś, co można nabyć, jest ideą współczesną. W ciągu wieków wiedza była czymś rzadko spotykanym i tajemniczym.
Indie między piątym a jedenastym wiekiem były zamieszkane niemal przez połowę ludzkości i zgromadziły dość wiedzy, by móc cieszyć się najlepszym jedzeniem i ubraniem na świecie. Wszyscy, którym zależało na osiągnięciu wyższego standardu życia, starali się zdobyć hinduską bawełnę, ryż i cukier. Poza tym Indie wydały najważniejszego być może uczonego wszechczasów, anonimowego matematyka, który stworzył system liczbowy złożony z dziewięciu cyfr i zera. Mimo to hinduizm nauczał, że jedyną wiedzą wartą posiadania jest ta, która pozwala pozbyć się pragnień i ukazuje, że człowiek jest niewolnikiem niezliczonych iluzji.
Chińczycy, choć od tysiącleci wielbią wiedzę, mają taoistów, którzy twierdzą, że zdobycie wiedzy prowadzi do utraty szczęścia. W Polsce to przekonanie wyraża się słowami: „im mniej wiesz tym jesteś zdrowszy.”
Cywilizacji Zachodu wiele czasu zajęło odkrycie radości z posiadania wiedzy. Po greckich, intelektualnych fajerwerkach, chrześcijaństwo uznało za najważniejszą cnotę dobroczynność. Luter nazwał rozum „nierządnicą diabła”.
Poszukiwanie wiedzy dla niej samej niekiedy jest tak przyjemne, że zupełnie zapomina się o pytaniu, czemu ona właściwie służy.
Piąty sposób to rozmowa, wypowiadanie własnych opinii, zwierzanie się i uwalnianie się od przygnębienia przez wyjawianie sekretów, wspomnień, fantazji.
By uwierzyć w sens rozmowy, ludzie musieli najpierw przezwyciężyć przekonanie, że używanie słów jest niebezpieczne. Sumerowie uważali, że słowa są „oddechami bogów, powodującymi drżenie ziemi.”
Współcześnie coraz więcej ludzi przemawia do innych, dzieląc się swoimi przekonaniami i fantazjami. Wszędzie zachęca się do wyrażenia swojej opinii. Uszedł jednak uwagi wielki problem związany z mówieniem, a mianowicie znajdowanie słuchaczy. Coraz większej liczbie ludzi samo mówienie – głównie o sobie, które jest jak śpiew ptaków na gałęziach drzew – nie wystarcza. Duma ludzi z tego, że potrafią wypowiadać się lepiej niż wszystkie inne stworzenia, zostaje podana w wątpliwość, ponieważ w większości wypadków odpowiedzią na czyjąś wypowiedź jest lodowata obojętność słuchaczy.
Pozostaje jeszcze szósty „środek transportu”, który dotychczas wykorzystywano dużo rzadziej niż pozostałe. Chodzi o „bycie kreatywnym”, co, w porównaniu do poprzednich „środków transportu”, można porównać do podróżowania rakietą. Kiedyś tylko Bóg był uważany za kreatora, za Stwórcę. Dopiero w latach siedemdziesiątych XIX wieku słowo „kreatywny”, w odniesieniu do zwykłych śmiertelników, trafiło do potocznej francuszczyzny. A później przyjęło się w innych językach. Używane było przez artystów, których dzieł nie rozumieli bywalcy artystycznych salonów. Dopiero gdy zaczęto cenić oryginalność – co dotyczy tylko pewnych kręgów społecznych – stało się możliwe traktowanie ludzi jako istot kreatywnych. Geniusze z przeszłości, obecnie podziwiani, bo dowiedli, że inni w ich czasach mylili się, niezmiennie cierpieli.
Jak dotychczas, ludzie znajdują właściwy „środek transportu” przez życie w taki sam sposób jak partnera życiowego, to znaczy czekają na magiczny znak, licząc, iż magia będzie działała aż do śmierci.
Jeśli pragnie się pełni życia powinno się wypróbować wszystkich sześć środków podróżowania, choć może i one okażą się niewystarczające…
Gdy ktoś już wybierze dla siebie sposób podróżowania przez życie, musi jeszcze zdecydować, jaki jest cel tej wielkiej, jedynej podróży.
Obraz: Rinsaku Akamatsu „Night Train”