Prawdziwy ślad

Autor: Marek Chojnacki
Słowa
29 gru 2023
Jeden komentarz

Eksperyment zapowiadano na początku drugiej połowy XXI wieku. Już wtedy wiadomo było, iż wszystkie fale dźwiękowe nie rozchodzą się donikąd lecz pozostają uwięzione w przestrzeni fizycznej. Kolejne doświadczenia wykazały, że doskonałymi warunkami ułatwiającymi odtworzenie głosu ludzkiego są tereny górzyste a konkretnie fragmenty wzniesień z charakterystycznymi uskokami tektonicznymi.

W roku 2089 profesor Männerohr był już pewny swojego wynalazku. Zebrał wszystkie osiągnięcia technologii antysejsmicznej i wykorzystał je we własnej, prototypowej aparaturze. Był to zestaw urządzeń pomiarowych różnej proweniencji. Nanoskopy ustawione w jednym szeregu na metalowym ruszcie, poruszane były przy pomocy pozłacanej, ręcznej korbki. Interesująco prezentowała się robotyka. Najważniejszy robot w kształcie orła kaukaskiego kołował nad polem badawczym i wyżerał każdą najmniejszą literówkę w zwojach zapisu mowy ludzkiej pochodzącej z czasów ateńskich.

Świat nauki był zainteresowany projektem. Idea przyciągała w miarę szczerze, pomimo, że jej autor – Johann S. Männerohr nie budził zaufania zarówno jako badacz jak i główny organizator przedsięwzięcia pochłaniającego spory budżet. Na wszelki wypadek słabo oklaskiwano kolejne wystąpienia profesora na briefingach uczelnianych. Na jednym z nich Männerohr powiedział, że jego odkrycie to nic innego jak zamiana płyty tektonicznej na płytę gramofonową. Zdanie takie może być przejawem skromności, lub wprost przeciwnie – pychy. Opinie były podzielone. Wszyscy jednak czekali na dalszy rozwój wydarzeń.

Kilka miesięcy trwało poszukiwanie miejsca i tematu rekonstrukcji. Początkowo brano pod uwagę wydarzenia biblijne, ostatecznie jednak zdecydowano się na okolice Aten i próbę odtworzenia przemówienia, znanego jako obrona Sokratesa. Dzieło Platona miało tu znaczenie jedynie w roli źródła porównawczego. Chodziło bowiem o odczytanie słynnej przemowy b e z p o ś r e d n i o. Z zapisu naskalnego. Badaniom poddane zostały zmiany w nanostrukturze powłok skalnych, wywołane odbiciem fali głosowej. Kilkusetosobowa ekipa badaczy rozsiadała się na wzgórzach Egaleo, Parnita, Hymet i Pentelejkon. Profesor Männerohr zajął miejsce w specjalnie skonstruowanej anty-jaskini, komory nie dającej żadnych szans na kontakt z głosem Platona.

Najtrudniejszym etapem badań było ustalenie parametrów akustycznych różniących brzmienie głosu Sokratesa od barwy głosu Platona. Obydwaj mężczyźni mogli wypowiadać te same słowa. Nakładające się echa mogły dryfować równocześnie i w tym samym miejscu, pomiędzy skalnymi wzgórzami. Jak odróżnić głosy ? Ostatecznie za kryterium dystynkcji uznano budowę nosa. Kształt nosa – jak wiemy – posiada ogromny wpływ na barwę głosu. Szeroki nos Sokratesa mógł w szczególny sposób wzmacniać rezonans. Taką właśnie hipotezę postawiono we wtorek i do końca tygodnia badano, głównie na podstawie rzeźb antycznych, skalę domniemanej elastyczności ruchowej skrzydełek nosowych. Według końcowych obliczeń, jamy nosowe Sokratesa podczas mówienia mogły osiągać nawet do 20% rozszerzalności. Energię drgań oceniono jako ponadprzeciętną. Co więcej, Männerohr zapytany, czy takie silne uderzenia fali głosowej mogły mieć wpływ nie tylko na okoliczne skały ale także na kości policzkowe bezpośrednich słuchaczy, odpowiedział, że tak. Efektem mogły być bolesne naruszenia powięzi na mięśniach mimicznych i kościach czaszki. Tak więc tłum, który przed wiekami oskarżył Sokratesa, mógł w jakiejś części rekrutować się z tych osób, które filozof osobiście zaczepiał na ulicy, sprawiając im ból fizyczny. Profesor Männerohr był o tym w pełni przekonany. Uważał, że Sokrates mówił do przechodniów głośno i specjalnie kierował strumień dźwięków wprost na twarz słuchaczy. Również rada sędziowska, w stronę której przemawiał Sokrates, mogła odczuwać bóle mięśni mimicznych. Wszystko to działo się za sprawą energii akustycznej, którą odkryto jako komponent wpływu myśli Sokratesa.

Podobnych skutków działania nie dopatrzono się w analizie rezonatorów cielesnych Platona. Jego wąski nos, podobnie jak wszystkie cechy anatomiczne twarzy, wskazują na słabszy efekt rezonansu. Z czasem dowiedziono, że Platon w odróżnieniu od Sokratesa wykorzystywał podczas mówienia głównie rezonatory dolne, znajdujące się w klatce piersiowej. Zatem biorąc kontrolowany, głęboki wdech przed każdym zdaniem mógł sobie pozwolić na położenie nacisku na końcu zdania. I bardzo prawdopodobne, że ta umiejętność niejednokrotnie przesądziła o długości zdań, ich gramatyce i w konsekwencji również o logice wypowiedzi.

Proponowano Männerohrowi, aby jako badacz zaczął kierować się osiągnięciami nie tylko swojej dyscypliny. Sugerowano spokojniejsze tempo badań i powściągliwość w formułowaniu pochopnych wniosków. Proponowano mu nawet poszukiwanie na różnych cmentarzach jakichkolwiek śladów krtani i fałd głosowych. Nieustannie polecano prace innych badaczy na temat przemian pośmiertnych. Prezentowano listę parametrów, które w badaniu szczątków pośmiertnych zależą od obecności bakterii, owadów, dostępu tlenu, kwasowości środowiska i jego wilgotności. Männerohr odrzucał te propozycje jako uwłaczające jego kompetencjom. Chronił też swój nastrój, był bowiem piewcą życiowego optymizmu i na takim gruncie budował skład swojego zespołu badawczego.

Pierwszy miesiąc badań nie przyniósł żadnego rezultatu. Mordowano się z zaszeregowaniem śladów, które jako krzyk przykrywały ślady oratoryjnych przemówień. Naskalne żłobienia zawołań wojennych zgadzały się z kierunkami ruchów wojsk perskich i greckich. Ślady najpotężniejszych wezwań do bogów pochodziły jednak od kobiet rodzących. Paradoksalnie głosy kulturowo nieobecnych Greczynek, w naturalny sposób przykrywały ślady męskich dysput. Irytowało to profesora Männerohra, zwłaszcza, że ponownie ktoś się wtrącił do jego badań, proponując zrekonstruowanie w pierwszej kolejności głosu rodzącej matki Platona.

Drugi miesiąc badań był bardziej owocny. Uchwycono oryginalne brzmienie kilkunastu słów prawdopodobnie pochodzących z ust broniącego się Sokratesa. Nastąpił żmudny okres ustalania kolejności słów w domniemanym zdaniu. Po kilku tygodniach badacze byli już pewni, że słowo „żyć” padło około 1,5 sekundy później, po słowie „życiem”. I ten związek słów był nierozerwalny. Natomiast aparatury wykrywały na pobliskich skałach zapisy takich słów jak: „warto”, „wino”, „bezmyślnym” „koza” „człowiekowi” „ser”. Sokrates mógł powiedzieć coś o serze, ale zwrócono uwagę, że słowo „koza” pochodzi z roku 402 roku a więc ze spaceru Sokratesa, który odbył w górach na trzy lata przed śmiercią. Z pozostałych słów Männerohr użył dwa zdania: Człowiekowi nie warto żyć. Bezmyślnym życiem. Natychmiast sprawdzono to z wersją Platona. Ta sama myśl ujęta była inaczej, w jednym, dłuższym zdaniu; Bezmyślnym życiem żyć człowiekowi nie warto.

Männerohr upierał się przy swojej wersji. Platon zapisał myśl w jednym zdaniu, bo we własnej mowie wciągał powietrze wąskim nosem. Sokrates brał oddechy częstsze i krótsze. Mówiąc kolokwialnie, po prostu sapał. I tu profesor Männerohr zademonstrował kilkaset dźwięków paralingwistycznych, które najprawdopodobniej zdobiły przemowy Sokratesa. Jego uczeń Platon oczyścił mowę z tego, co było najważniejsze, zwłaszcza w drugiej mowie obrończej. Usunął ślady stresu.

Dalsze badania trwały kolejne miesiące. Zdaniem Männerohra mówca Sokrates zawieszał głos, połykał łzy, wycierał nos. Jak było naprawdę? Przesłuchałem współczesne nagranie Obrony Sokratesa. Tekst w tłumaczeniu Felicjana Antoniego Kozłowskiego czyta aktor Andrzej Chyra. Po polsku. W miarę płynnie, bez sapania. Bez szerokiego nosa i matowej barwy. Obrona Sokratesa przybliżona została głosem człowieka, którego przed 35 laty na żywo i na co dzień słyszałem, dzieląc z Andrzejem pokój w słynnym akademiku „Dziekanka”. I to jest jedyny prawdziwy ślad w tej historii.

Obraz: Jean-François Pierre Peyron „Śmierć Sokratesa”

Jeden komentarz
mól książkowy
2024-01-01 14:20:47

Przepraszam za poniekąd absurdalne skojarzenie, ale właśnie wczoraj zakończylem lekturę ksiażki Aleksandra Rowiińskiego "Pod klatwą kapłanów" probującą na poważnie udowodnić związek Inków trzebionych przez hiszpańskich rześmieszków z zamkiem w Nidzicy. Dziś czytam napisany z przymróżemniem oka, a może nawet obu oczu, o próbie odtworzenia Obrony Sokratesa i chyba tak jakos bliżej mi do tego klimatu panującego w roku 2089

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *