Rewolucja tkwi w szczegółach
Ostatnimi czasy bardzo chciałam napisać manifest ideologiczny, ponieważ już od dawna myślę, że świat mógłby być zupełnie inny i że zapewne byłby wtedy lepszy. Zdarzają mi się dni, kiedy budzę się rano i czuję pulsującą w sobie rewolucję, napęd do zmian, że aż rozsadza mnie potencjał twórczy i nawet zrobienie jajecznicy z trzech jaj ze szczypiorkiem nie rozładowuje tej kotłującej się energii. W takich momentach wiem, że tylko przestrzeń mikromilimetrów dzieli mnie od ostatecznych odpowiedzi.
Gdy tak czuję, jak rozkwita we mnie ten potencjał na ideowego lidera, postanawiam usystematyzować swój własny manifest, bo przecież z byle czym, jakąś podrzędną paplaniną i pustosłowiem nie wyjdę do tłumów. Przypominam sobie wtedy, że nawet jeszcze nie skończyłam szkoły i moje wykształcenie jest niewiele ponad podstawowe. Ciężko przeprowadza się rewolucję, jak człowiek ma problem zorientować się, z którego toru odjeżdża jego pociąg i nigdy nie pamięta, ile dni ma luty. Kompleksy natury intelektualnej jeszcze nigdy jednak nie zatrzymały wielkich przywódców, więc i ja nie pozwolę się zatrzymać, a jedynie postaram się zlepić rewolucję z zasobów własnej głowy. Może to nawet lepiej, że rad udzielam z perspektywy zwykłego człowieka, takiego jak ja, i jak ty, i jak oni i jak wszystkie osoby w języku polskim.
Zwracam się więc ze swoim manifestem do wszystkich osób w języku polskim, by odmienić was przez przypadki, losowe zdarzenia życia codziennego, odmienić was na lepsze. Apeluję o poparcie postulatu o to, żeby świat był inny. Myślę, że wszyscy zgodzą się, że inny być powinien. Ci bardziej wnikliwi będą dopytywać, jaki dokładnie i właśnie na to pytanie próbuję znaleźć odpowiedź w te niespokojne poranki. Dziś, natomiast, ze zdumieniem odkryłam, że świat powinien być przede wszystkim bardziej szczegółowy.
Niewiele osób wie, że szczegóły są najbardziej obecnie zaniedbywaną grupą społeczną, najmniej dopieszczoną częścią miasta oraz że są notorycznie niedofinansowane. Na tyle są ignorowane i spychane na dalszy plan, że już nawet nikt o nich pamięta i nie dostrzega w prozie życia codziennego, że szczegóły wciąż istnieją, mimo że od dawna nie przychodzą na spotkania rady miasta, nie organizują już strajków pod sejmem i zrezygnowały zupełnie z walki o swoje prawa.
Dlatego po wielu latach zaniedbywania, aby zachęcić je do mówienia, należy osobiście się pofatygować, i w pierwszej kolejności je odnaleźć. Najczęściej schowane są razem ze swoją urażoną dumą w tych miejscach, które wydają się pozornie oczywiste, bo dobrze wiedzą, że nikt ich tam nie będzie szukać. Na przykład między pojemnikami na herbatę.
Dzisiaj z rana wzięłam do ręki swój ulubiony kubek na herbatę i w pewnym momencie spojrzałam na niego ze zdziwieniem, jakbym zobaczyła go po raz pierwszy. Usłyszałam pstryknięcie oznaczające, że zagotowała się już woda w czajniku, ale zamiast iść i zalać saszetkę organicznej białej herbaty, to stałam oniemiała pod wpływem niezwykłego spotkania z moim kubkiem. Jest biały, ma pozłacane ornamenty w kształcie serca i równie pozłacane ucho. Widziałam je już wcześniej, ale nigdy nie pomyślałam, że przecież to właśnie dlatego tak go lubię. Wypiłam w nim naprawdę wiele herbat różnego rodzaju, kiedyś zdarzało się, że nawet robiłam w nim kawę, zanim dostałam w prezencie mój ulubiony kubek do kawy. Przelewała się przez niego rozpuszczalna z mlekiem, english breakfast z cytryną i miodem, zielona zwykła, i z melonem, łyżeczki cukru, zioła zupełnie bez cukru i inne preparaty wzmacniające. Zdarzyło się nawet i tak, że upiliśmy się razem, kiedy pewnego razu do herbaty dolewałam pigwówkę, więc wydawałoby się, że znamy się aż nadto dobrze. Śledził historię moich preferencji, diet i zboczeń zdrowotnych, a ja dopiero dziś zobaczyłam zawiłości jego ornamentów.
Pierwszy raz dostrzegłam w nim wszystkie szczegóły, bez których nie byłby moim ulubionym kubkiem. Poznaliśmy się na nowo po wielu latach współpracy i myślę że on też dostrzegł we mnie coś, czego nie widział nigdy wcześniej. Może lekko nierówne powieki, może wykwitające na skroniach siwe włosy, a może coś, czego ja sama jeszcze nie widzę. Dostrzegł we mnie dziś, ten mój wierny kubek, coś więcej niż wariacje na punkcie ziół i litry gorących płynów. Świat między nami, ta przestrzeń między moim i jego brzegiem, stał się dziś zupełnie inny.
Myślę, że jestem ciekawsza w szczegółach. Ja, mój kubek oraz wiele innych osób może cierpieć z powodu niedoszczegółowienia. Gdyby zrealizować moje postulaty o uszczegółowienie rzeczywistości, to świat zmieniłby się w wielki lombard, gdzie można by było bez końca przebierać na półkach i stale się zadziwiać. Nikt by nic nie robił, bo wszyscy by się tylko głupawo rozglądali wokół. Prawdopodobnie zapanowałby kryzys gospodarczy i być może, jakiś czas później, także wojna. Za to każdy wiedziałby, że linia dolnej wargi może być ładniejsza niż cała twarz razem wzięta, jeśli tylko się ją dostrzeże.