Ten trzeci

Autor: Artur Żurek
Słowa
08 mar 2024
Brak komentarzy

Tekst zgłoszony do nas w Zimowym konkursie na opowiadanie.

– Mam odejść czy zostać? W końcu trzeba coś zdecydować. – Amelia powiedziała głosem pozbawionym emocji.

– Co mówiłaś? – Zapytałem, żeby zyskać na czasie i doczytać na tablecie poranne wiadomości.

– Słyszałeś – rzuciła bez przekonania. – Do południa jest czas na decyzję.

Z niechęcią odłożyłem iPada i spojrzałem zaskoczony na Amelię. Wolno popijała kawę z kubka trzymanego lewą ręką. Prawą dłonią, szybko przebierając kciukiem i palcem wskazującym operowała na ekranie tabletu. Jej model był trochę nowszy niż mój.

– Dlaczego akurat dzisiaj? – zapytałem i podobnie, jak Amelia uniosłem kubek z kawą.

Spojrzałem na błyszczący ekspres. Nie lubiłem go. Był jednym z wielu wymysłów Amelii. Duży, błyszczący, a do tego niemiłosiernie hałaśliwy. Wydawał dźwięki przypominające szlifierkę zagłuszaną przez motocykl. Jednak, co przyznaję z niechęcią, kawę parzył znakomitą. Dlatego zawsze po wypiciu pierwszej dawki kofeiny toczyłem wewnętrzną walkę, czy przygotować następny kubek, czy też posiedzieć bez kawy, ale i bez bólu głowy. Życie to ciągłe wybory i kompromisy. Słabo sobie radzę z trudnymi decyzjami, przeważnie ich unikam, co obraca się przeciwko mnie. Tak jest i z dolewką porannej kawy. Ponieważ Amelia przeważne pije dwie, staram się przygotować napój dla niej i dla siebie w tym samym czasie. Przerażający odgłos mielenia kawy wydobywa się z maszyny tylko dwukrotnie. Niestety, trwa dłużej. Jednak dwa cykle hałasu, kawa pierwsza i druga, a następnie trzecia i czwarta są bardziej znośne niż cztery cykle rozrzucone w czasie. Kiedyś nie miałem takich problemów. Na początku naszego małżeństwa nie mieliśmy drogich i głośnych gadżetów. Zresztą rzadko zwracaliśmy uwagę na otoczenie. Zajmowaliśmy się sobą i niewiele nam przeszkadzało. Przez prawie dwadzieścia lat wspólnego życia wiele się zmieniło.

– Zrobić ci kawę? – zapytałem.

– Zmieniasz temat? Nie interesuje cię moja odpowiedź na twoje poprzednie pytanie?

– Oczywiście, że mnie interesuje. – Skłamałem. – Myślałem, że się namyślasz nad odpowiedzią. W międzyczasie zaparzę nam kawę, jeżeli masz ochotę na drugi kubek.

– A pamiętasz, o co pytałeś?

– Oczywiście. – Poruszyłem się niecierpliwie.

– Jeszcze mam kawę, chyba w ogóle nie będę pić drugiej… – Powiedziała, wciąż przewijając ekran tabletu. – Dziękuję.

– Jeżeli później nie będziesz pić drugiej, to ja teraz sobie zrobię. – Wstałem od stołu. Ustawiłem kubek pod dyszami, zacisnąłem zęby i nacisnąłem start.

Narastający, świdrujący dźwięk rozszedł się po kuchni, jak i wypełnił moją głowę, rozsadzając skronie. „Jeszcze kilka sekund i już”, pomyślałem zaciskając powieki. Gdy nastała cisza dobiegł do mnie głos Amelii:

– …mam robić?

– Słucham? Dlaczego zawsze mówisz, gdy nie słyszę? Wiesz, że nie mogłem usłyszeć.

– Od lat wiem, że mnie nie słuchasz. Wciąż się zastanawiam, czy odejść, czy nie.

– Słucham, ale teraz nie słyszałem. Ten ekspres jest naprawdę głośny.

– A właśnie, zrób mi kawę, proszę.

– Przecież nie chciałaś. – Wysyczałem myśląc o kolejnym cyklu pracy szlifierki, którego dzisiaj miało już nie być.

– Zmieniłam zdania. – Wyciągnęła kubek w moją stronę.

Stłumiłem przekleństwo i ponownie uruchomiłem maszynę. „Trzy cykle, trzy cykle zamiast dwóch”, powtarzałem w myślach. Świdrujący dźwięk ogłuszył mnie i przegonił myśli, jeżeli jakieś jeszcze miałem. Głośno odetchnąłem, gdy ponownie nastała cisza. Podając Amelii kawę, rzuciłem okiem na ekran jej tabletu. Z kimś korespondowała. Nie wyglądało to ani na zwykły mail, ani na czat, na którymś ze znanych mi komunikatorów.

– Chyba jednak odejdę. – Siorbnęła i głośno postawiła kubek na stole. – Tak chyba będzie lepiej. Też tak uważasz?

– Ja? To ty musisz zdecydować. – Wydukałem. Bardzo dziwnie się czułem, doradzając dorosłej kobiecie, z którą przeżyłem prawie dwie dekady, czy ma odejść czy nie. – Nawet nie umiałbym zebrać wszystkich za i przeciw. Sama musisz to zrobić.

– Jeżeli odejdę, to nie pojedziemy na urlop. Chyba to rozumiesz, prawda? – Zapytała. Położyła tablet na stole i postukała w ekran palcem wskazującym. – Nie musiałam sama spisywać plusów i minusów. Wszystko dostałam, jak na dłoni.

„Od kogo? Kiedy? Teraz? Ktoś ci przesłał? Kto zna cię, tak dobrze?”, zatrzymałem dla siebie pytania cisnące się w głowie.

– Tak? Dlaczego nie pojedziemy na urlop? – Zapytałem z nadzieją, że mój głos jest obojętny.

– To chyba oczywiste. – Pochyliła się nad tabletem. – Zamiast głupio pytać, lepiej posłuchaj tego, – chrząknęła i zaczęła czytać z ekranu – …sprawdź, co cię satysfakcjonuje, a co sprawia, że jesteś niezadowolony. Zastanów się, czy istnieją możliwości poprawy obecnej sytuacji poprzez rozmowę…

– Same banały. Ktoś z kim teraz korespondujesz mógłby się wysilić na coś więcej. On chyba nie jest zbyt inteligentny?

Amelia wybuchnęła głośnym śmiechem. Pożałowałem swojej niekontrolowanej uszczypliwości. Przecież ten ktoś musi być ważny dla Amelii.

– Nie poznaję cię. – Stłumiła śmiech i przyglądała mi się badawczo. – Dawno nie widziałem, żeby coś wywołało u ciebie takie emocje. Oczywiście, poza hałasem. Czyżbyś był zazdrosny?

– Ja? Zazdrosny? A cóż to jest zazdrość? – Specjalnie przewróciłem oczami, bo wiedziałem, że ona tego nie lubi.

– To uczucie niepokoju, niezadowolenia lub lęku spowodowane przekonaniem o niebezpieczeństwie utraty czegoś, co uważamy za wartościowe lub ważne dla nas samych. – Czytała nie patrząc na mnie. – Może wynikać z obaw o utratę zaufanego partnera, strachu przed porażką, niskiej samooceny, poczucia zagrożenia lub niepewności w relacji… nadmierna i niekontrolowana zazdrość może prowadzić do napięć, konfliktów, utraty zaufania i osłabienia relacji…

– Nie jestem zazdrosny! – Wypiłem ostatni łyk i skrzywiłem się. – Wystygła. Nie mam nic przeciwko temu, żebyś w trakcie naszej rozmowy przy kawie czatowała z kimś. Proszę bardzo, twój wybór. Jednak, jeżeli czat dotyczy tego, o czym rozmawiamy, to chyba powinienem wiedzieć kim jest ten trzeci… uczestnik rozmowy. Prawda? Nawet jeżeli nie jest zbyt inteligentny i stać go tylko na truizmy.

Nie byłem zadowolony ze swojego ostatniego komentarza. Amelia uśmiechnęła się pod nosem i dokończyła.

– …Ważne jest rozpoznanie i zrozumienie własnych uczuć zazdrości oraz komunikowanie ich w sposób otwarty i konstruktywny w relacjach… W niektórych przypadkach terapia lub doradztwo psychologiczne może być pomocne w radzeniu sobie z silnymi uczuciami zazdrości. – Odłożyła tablet. – Co ty na to? Może powinieneś porozmawiać ze specjalistą?

– To też napisał ten tajemniczy interlokutor? – „Jego wypowiedź nie była zbyt oryginalna, ale jakiś sens miała”, pomyślałem i wstrzymałem się od wypowiedzenia kolejnego epitetu.

– Poznajcie się. Mój mąż. – Pokazała na mnie, a potem na tablet. – AI, sztuczna inteligencja.

Przez długą, zdecydowanie zbyt długą chwilę spoglądałem to na ekran, to na Amelię. Z pewnością miałem minę skończonego głupka. Im bardziej docierała do mnie prawda o trzecim rozmówcy, tym uśmiech Amelii robił się szerszy.

– Ty gadasz z robotem? – wydukałem. – Ty mnie wysyłasz do psychologa, a sama rozmawiasz z jakimś automatem?

– A co w tym dziwnego? On zawsze odpowiada, do tego na temat. Nie muszę przykuwać jego uwagi.

– Chcesz powiedzieć, że ja ciebie nie słucham? Nie zaważyłaś, że to ja nigdy nie mogę się dobić do ciebie?

– Tak, jestem tutaj i słucham twoich pytań oraz wiadomości. Moim celem jest udzielenie Ci jak najlepszej odpowiedzi i zapewnienie pomocy, zgodnie z moimi możliwościami – przeczytała i wstała. – Muszę lecieć. Jeżeli zdecyduję się odejść, to odwołam rezerwację na samolot, a jeżeli nie, to polecimy na urlop. Zadzwonię.

– Jasne. Ty decydujesz, tylko nie zapomnij dać mi znać. – Wziąłem tablet i udałem, że coś czytam. – Odpowiednio wcześnie, żebym zdążył się spakować.

– To jeszcze miesiąc do wylotu… – Zatrzymała się w drzwiach. – Nie pamiętasz?

– Po prostu nie chcę się dopytywać.

Odpowiedział mi turkot kółek torby kabinowej oraz trzaśnięcie drzwiami. Amelia leciała dzisiaj służbowo do Berlina albo Kopenhagi, albo zupełnie gdzie indziej. Nie miałem pojęcia. Gubiłem się w jej rozlicznych wyjazdach. Podobnie, jak i w tym, co aktualnie robi czy kupuje, czy też sprzedaje firmy. Ponieważ lot Amelii był w południe, mogliśmy spędzić dużo czasu przy śniadaniu. Jakby był weekend, a nie wtorek. Dla mnie, tłumacza pracującego w domu nie miało to większego znaczenia. Śniadania mogłem dowolnie przedłużać, a zaległości w pracy nadrobić w sobotę bądź w niedzielę. Byłem wolny. Przynajmniej pod tym względem. Włożyłem naczynia do zmywarki i przeszedłem do gabinetu. Włączyłem komputer. Zamiast otworzyć plik i oddać się tłumaczeniu statutu polskiej spółki na niemiecki, otworzyłem wyszukiwarkę. Po kilkunastu minutach znalazłem odpowiednią stronę, założyłem konto i byłem gotowy do kontaktu ze sztuczną inteligencją. Był tylko jeden problem, nie wiedziałem, co napisać. Odchyliłem się na fotelu i przeciągnąłem, aż strzeliły kości. „Jak zacząć? Może się przedstawić?”, myślałem. Nie przypuszczałem, że jakiś komputerowy algorytm może mnie tak onieśmielić.

Cześć, jestem Kacper – napisałem. – A ty?

Miło mi Kacprze! Jestem dużym modelem językowym stworzonym przez OpenAI. W czym mogę Ci dzisiaj pomóc? – Pojawiło się na ekranie.

„Bardziej formalnie nie mógł odpowiedzieć”, pomyślałem, jakbym miał kontakt z żywą istotą.

Jak chciałbyś mi pomóc? – Odbiłem piłeczkę do wytworu AI.

Jako model językowy, mogę pomóc w wielu różnych dziedzinach. Oto kilka przykładów, w których mogę być pomocny… – czytałem z rosnącym zainteresowaniem – …odpowiedzi na pytania… tworzenie treści… tłumaczenie… tworzenie zdań lub paragrafów… pomoc w zgłębianiu wiedzy…

„Zupełnie jak korespondencja z przedstawicielem handlowym”, pomyślałem. „Zaraz, zaraz, tłumaczenie…”. Otworzyłem plik ze statutem spółki, wkleiłem mały fragment do okna dialogowego i poleciłem: przetłumacz na niemiecki. Po chwili wahania dopisałem proszę. Zaskoczyła mnie szybka odpowiedź, a jeszcze bardziej jakość przekładu. Tekst wymagał tylko drobnych korekt. „A zatem do roboty, wspólniku!”, pomyślałem, przekazując robotowi kolejne paragrafy. Po kilku godzinach nie tylko uporałem się ze statutem spółki, ale jeszcze dwoma małymi dokumentami, które zaplanowałem na jutro. Miałem lekkie poczucie winy. Nie tylko wobec klienta, ale i również w stosunku do robota, który pracował szybciej ode mnie. Moja rola został sprowadzona do funkcji nadzorczej. Zlecałem, sprawdzałem i nadawałem ostateczny szlif.

Dziękuję. Jak mam się do ciebie zwracać wspólniku? – zapytałem.

Możesz się do mnie zwracać po prostu ChatGPT lub GPT. Jestem tu, aby pomóc, więc nie musisz używać żadnych specjalnych tytułów. W czym mogę Ci dzisiaj pomóc, Kacprze? – odpowiedział po sekundzie.

Nie zdążyłem napisać GPT, że na dzisiaj koniec pracy, gdy smartfon zasygnalizował połączenie. Amelia wyświetlało się na ekranie.

– Cześć, już wylądowałaś? Wszystko w porządku?

– W porządku. – Odpowiedziała bez emocji. – Chciałam ci powiedzieć, że nie pojedziemy na urlop. Odwołałam rezerwację.

– Dobrze. Nie ma problemu. Wiesz, że nie przepadam za urlopami.

– Aha. – Skwitowała.

Czułem, że na coś czeka.

– Dobrze, że zdecydowałaś, że odchodzisz – dodałem. – Nowa praca dobrze ci zrobi. Odżyjesz przy nowych zadaniach, z nowymi ludźmi…

– O czym ty mówisz? – Zapytała z autentycznym niepokojem.

– Jak to o czym? Zrozumiałem, że zdecydowałaś się przyjąć ofertę i odejść z pracy. To znaczy zmienić pracę. – Tłumaczyłem ze zniecierpliwieniem w głosie.

– Przecież, ja zmieniłam pracę pół roku temu. – Powiedziała stanowczo. – Zapomniałeś?

„Cholera. Rzeczywiście wyleciało mi z głowy, a tak to przeżywała. Sklerotyk ze mnie”, skarciłem się w myślach i zapytałem:

– Zatem, dlaczego nie jedziemy na urlop?

– Bo od ciebie odchodzę! – Wybuchnęła. – Nie z pracy, od ciebie! Cały czas o tym mówiłam. Myślałam, że złośliwie udajesz obojętność, a ty po prostu niczego nie rozumiałeś.

– Jak to odchodzisz? Dlaczego? Przecież jest normalnie. – Brnąłem dalej, zadając głupie pytania. – Może jednak pojedźmy na urlop? Uspokoisz się. Porozmawiamy i wszystko wyjaśnimy.

– Wahałam się, ale teraz mam pewność, że dobrze robię. Ty już naprawdę nic nie widzisz poza jedzeniem i groszowymi tłumaczeniami. – Mówiła już bez oznak wzburzenia w głosie. – Tylko ekspres do kawy albo trzaskające szuflady przykuwają twoją uwagę.

– Dlatego odchodzisz, że przeszkadza mi hałas? – Udawałem durnia, ale co miałem robić.

– Nie, nie dlatego.

– Więc dlaczego?

– Przez mur, który wybudowałeś. Mur obojętności. – Mówiła bardzo spokojnie. – Budowałeś go cegła, po cegle. Każdego dnia, każdej nocy, które spędzaliśmy obok siebie. Wolę być w pracy niż w domu z tobą. Ty nawet z niego nie wychodzisz. Siedzisz zamknięty w czterech ścianach. Odgrodziłeś się ode mnie, od życia…

– Robot na iPadzie ci podpowiedział, że powinnaś odejść?

– Idiota! – prychnęła. – Zostanę w Londynie, parę dni. Potem zabiorę rzeczy. Nie musisz asystować przy pakowaniu.

Roześmiałem się, co pewnie przekonało Amelię, że się nie pomyliła nazywając mnie idiotą. Rozłączyła się. Nic nie mogłem na to poradzić, że przypomniała mi się scena z tragarzami zabierającymi meble z mieszkania prezesa Ochódzkiego. Tylko, że teraz to nie jest film Barei, a ja nie jestem aktorem i nie gram w Misiu. To moje prawdziwe i jedyne życie, a żoną naprawdę odchodzi ode mnie. Po dwudziestu latach. „No i dobrze, nic się nie zmieni”, pomyślałem i wystukałem na klawiaturze.

Odeszła ode mnie żona. Co mam robić?

Przykro mi, że masz trudności małżeńskie. – Tekst pojawił się na ekranie. – Rozstanie z żoną może być bolesnym i trudnym doświadczeniem… Znajdź wsparcie emocjonalne… Skup się na procesie zdrowienia…Zajmij się sobą… Utrzymuj zdrowe relacje… Jeśli potrzebujesz dalszej pomocy, warto skonsultować się z profesjonalistą, który będzie w stanie udzielić Ci bardziej spersonalizowanej i dopasowanej porady.

„Już to dzisiaj słyszałem”, pomyślałem, czytając długą i banalną odpowiedź GPT. „Może rzeczywiście pójść do psychologa? Tylko po co?”.

Kim ty jesteś, żeby mnie wysyłać do psychologa? Kim ja jestem? Wariatem? – sypnąłem pytaniami.

Jestem sztuczną inteligencją i nie posiadam informacji na temat twojej tożsamości. Jesteśmy w interakcji w ramach anonimowej konwersacji, więc nie mam dostępu do twoich personalnych danych, historii czy tożsamości. Jestem tutaj, aby dostarczyć Ci informacji i odpowiedzi na Twoje pytania w miarę moich możliwości.

Pojedziesz ze mną na urlop?

Przepraszam, ale jestem jedynie wirtualnym modelem językowym i nie posiadam fizycznej obecności ani możliwości podróżowania. Moja rola polega na udzielaniu informacji i pomocy w zakresie pytań i tematów, które możemy poruszyć w ramach rozmowy. Jeśli masz jakieś pytania dotyczące planowania urlopu, miejsc do odwiedzenia lub innych związanych z podróżami zagadnień, chętnie postaram się udzielić Ci informacji i sugestii.

„Nic się nie zmieniło”, pomyślałem i wyłączyłem komputer. „Jutro też będzie śniadanie z tabletem”.

***

Obraz: Jean-Étienne Liotard „Still Life: Tea Set (Main View)”

Brak komentarzy

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *