O duszy i ciele

Autor: Stanisław Wawrzyszkiewicz
Idee
04 lut 2025
Brak komentarzy

W tradycji platońskiej, dusze, choć mogą bytować w przestworzach bez ciał, chętnie w nich zamieszkują. Są jak kapitan statku. Kapitan może wejść na wybrany przez siebie statek, kierować nim i w wybranym przez siebie momencie opuścić go.

Materialiści i spirytualiści mają biegunowo odmienny pogląd na duszę i ciało. Dla materialistów dusza jest ciałem tyle że subtelnym, bardzo wyrafinowanym, stanowiącym produkt połączeń neuronalnych w mózgu i całym systemie nerwowym, umożliwiając człowiekowi myślenie. Natomiast dla spirytualistów dusza jest czymś jak najbardziej realnym, choć ze swej natury zupełnie innym niż ciało zbudowane z materii. W radykalnej postaci głosi, że tylko ona jest rzeczywista, a ciało jest jej złudzeniem.   

Pierwszym filozofem, który przeprowadził systematyczną analizę związku duszy i ciała był Kartezjusz. Jako głęboko wierzący katolik, bronił idei życia pozagrobowego duszy, lecz nie według modelu platońskiego. Podkreślał, że PRAWDZIWY CZŁOWIEK JEST JEDNOŚCIĄ DUSZY I CIAŁA.  Tylko człowiek jest taką jednością. Zwierzęta są tylko skomplikowanymi maszynami pozbawionymi myśli, a w konsekwencji życia wiecznego. W przeciwieństwie do kapitana statku, który może opuścić swój statek, nie może oddzielić się od własnego ciała. Ta jedność oznacza, że nasza myśl jest wcielona. Zwykle myślimy naszym ciałem. Duch myśli ciałem, choć w istocie jest czymś innym. Myślenie duchowe, czysto intelektualne rzadko występuje i jest dla człowieka wyczerpujące. W tradycji Hipokratesa całe ciało jest przeniknięte seksualnością, natomiast według Kartezjusza – duchowością. Dusza nie sprowadza się do mózgu, bowiem ogarnia i przenika całe ciało.  W „Medytacjach metafizycznych” filozof analizuje zwątpienie. W drugiej medytacji jego słynne „myślę więc jestem” staje się: „jestem i istnieję o tyle, o ile myślę”. „Jestem rzeczą, która myśli i zdaje sobie z tego sprawę.” Co z tego wynika? Otóż to, że mogę wątpić, iż mam ciało. Kartezjusz przestał ufać własnym zmysłom, odkąd był świadkiem potwornego bólu fantomowego dziewczynki, której amputowano rączkę. Ból fantomowy dowodzi, że można odczuwać coś czego już nie ma. Można wątpić w ciało i zmysły, ale nie da się wątpić, że się wątpi. To co duchowe wyprzedza to, co jest fizyczne. Jeśli naprawdę kochasz miłość, to w końcu w kimś się zakochasz… Nie tylko ciało, ale również dusza przyzwyczaja się do sposobu reagowania na to, co dzieje się w świecie zewnętrznym. W ten sposób kształtują się miłość, nienawiść, odwaga, tchórzostwo i cała reszta cech osobowości. Życie duchowe zawsze wyraża się w sposobie bycia ciała.

W 2024 roku minęło dwieście lat od śmierci Maine de Biran. Filozof mało znany, choć niezwykle ważny w temacie duszy i ciała. Był pierwszym, który badał wzajemną zależność ciała i świadomości i robił to z niezwykłą finezją. Nie popadł ani w materializm, ani w spirytualizm. Antycypował współczesne odkrycia psychologii i neurologii. Niemniej, nawet wybitni neuropsycholodzy nie potrafią wytłumaczyć, na przykład, jak to się dzieje, że człowiek czuje to co czuje patrząc na zachód słońca, superksiężyc, czy ukochaną osobę. Świadomość nadal jest tajemnicą

Maine de Biran usiłował uchwycić świadomość w swojej niepowtarzalnej indywidualności. Nie pytał o duszę, lecz o JA, o wewnętrzny punkt widzenia. Twierdził, że człowiek nie jest jakimś łukiem, który wygina się wyłącznie pod wpływem zewnętrznej siły. Człowiek może INICJOWAĆ działania, które są czymś więcej niż reakcją. Jego świadomość ogarnia całe ciało (podobnie mówił Kartezjusz o duszy) i nieustannie karmi się jego wrażeniami. Jednak człowiek nie zawsze jest panem samego siebie, gdyż nie zawsze myśli. Obecnie, za sprawą wszechobecnych ekranów, coraz mniej.  Wpatrzony w ekran smartfonu zatraca poczucie czasu i zdolność krytycznego myślenia. W ten sposób maszyna zamienia człowieka w maszynę, która już nie myśli, lecz tylko reaguje lub w zombi, które pędzi przez miasto wpatrzone w ekran, nie reagując na potencjalne niebezpieczeństwo, a tym bardziej na innych ludzi, a może raczej tak jak on – zombi z ekranami. Charakterystyczne, że w czasie koncertów lub wizyty w muzeum, ludzie wolą patrzeć na artystę lub dzieło sztuki poprzez ekran smartfonu niż oczami, które obejmują znacznie szersze pole.  A przecież najlepiej widzi się własnymi oczami. 

Potworna rzeczywistość tortur dużo mówi o związku duszy i ciała. Czy dusza może oddzielić się od ciała, by ratować siebie?

Jean Amery (1912-1978), austriacki Żyd, urodził się jako Hans Mayer. By uniknąć nazistowskich prześladowań, uciekł do Belgii, gdzie, po zajęciu kraju przez Trzecią Rzeszę, spotkało go to, przed czym uciekał. Uwięziony, był długo torturowany w forcie Breendonk. Następnie deportowano go do Auschwitz-Monowitz. Tam również doświadczył gehenny. Udało mu się przeżyć.

Amery napisał w eseju, opublikowanym po raz pierwszy w 1966 roku, że tortury stanowiły filozofię nazistowskiego systemu, a nawet istotę Trzeciej Rzeszy. Wykraczały poza ciało, by dotrzeć do wnętrza człowieka, unicestwić jego JA i stworzyć nowego człowieka. Znamienne, że każdy totalitarny system próbuje tworzyć nowego człowieka. Aby unicestwić osobowość ofiary, kat musiał wpierw unicestwić w sobie empatię, czyli naturalną więź z drugim człowiekiem. Całkowite zniszczenie empatii jest trudne. W tym perwersyjnym heroizmie kat utożsamiał się z Fuhrerem(!) Himmler udzielał rad swoim ludziom jak należy robić to skutecznie. Rady sprowadzały się do tego, by zawsze patrzeć na katowanego jak na mięso(!) Himmler wręczał „świadectwa dojrzałości” tym, którzy potrafili te rady wcielić w życie, w ten sposób stając się ciałem Fuhrera. W ten sposób stworzono kiepską parodię judeo-chrześcijańskiej cywilizacji Zachodu. 

Unicestwienia osobowości poprzez cierpienie jest centralnym tematem „1984” George’a Orwella, opublikowanym w 1949 roku. Autor, chociaż nie był torturowany, przekonująco przedstawia kolejne etapy wewnętrznej destrukcji Winstona Smitha. Ukazuje dziwną, intymną relację pomiędzy katem a ofiarą. Pod wpływem wymyślnych tortur, Winston wyznaje wszystko co wie, a nawet więcej. Mówi, że widzi pięć palców, chociaż kat, O’Brien, pokazuje mu cztery. Mówi wszystko, co chce usłyszeć kat. Wyznaje nawet to, co wie o Julii, miłości jego życia. Kat triumfuje. Winston, mimo swoich zeznań, którymi pogrąża Julię, jest przekonany, że jej nie zdradza. Zdrada jest śmiercią miłości, a on nadal ją kocha i kat nie wyrwał tego, co do niej czuje. O’Brien przyznaje mu rację, po czym pokazuje szczury, które mają wygryźć oczy katowanemu. Przerażony Winston chce, by Julia zajęła jego miejsce. Jej twarz, a nie jego, ma być zmasakrowana. Poświęcając ciało ukochanej traci własną duszę. Paradoksalnie, nieludzki wymysł człowieka, jakim są tortury, najwyraźniej ukazuje to, co w ludziach jest najbardziej ludzkie. Kartezjusz ma rację: nie da się oddzielić duszy i ciała w człowieku. „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J15,13).

Obraz: Egon Schiele – Die Umarmung

Brak komentarzy

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *