O intymności i wstydliwości

Autor: Stanisław Wawrzyszkiewicz
Blog2030Idee
22 lip 2025
Brak komentarzy

Czym skorupa dla nasienia, tym wstydliwość jest dla intymności. Tymczasem współcześni pisarze z upodobaniem opisują własne intymne życie. Niemal z każdym rokiem dalej przesuwają granice wstydu. Sugestywne przedstawienie własnego cierpienia jest gwarancją autentyczności, a ta z kolei ma gwarantować literacką jakość.  Ale czy epatowanie intymnością nie jest zarazem przejawem narcyzmu? 

Historia kobiet tworzących literaturę związana jest ze wstydliwością, a raczej z jej utratą. W dziewiętnastym wieku, kobieta, publikując tekst, wystawiała się na wielkie niebezpieczeństwo. Narażała swój honor oraz własną społeczną pozycję. Musiała być bardzo ostrożna. Uległo to zmianie dopiero z początkiem lat dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku. Wtedy nastąpiła gigantyczna podaż na rynku medialnym. Niezliczone radiostacje, stacje telewizyjne, nie mówiąc już o kolorowych pismach, rozpoczęły zażartą walkę. Stawką jest uwaga odbiorców. Taki był początek epoki „ekonomii uwagi”. Proces przyśpieszył za sprawą Internetu, a pojawienie się mediów społecznościowych uczynił z tego rollercoaster. 

Uwaga jest obecnie największą wartością. Każdy, kto chce być znany i uznany, musi ją posiadać. Jednak za wszystko w życiu trzeba zapłacić. Reklamodawcy płacą za nią żywą gotówką, a pozostali – własną intymnością. Jeśli ktoś w to wątpi, a nie lubi czytać książek, niech zerknie na jakiekolwiek reality show. O czym świadczy ich ogromna popularność?

Wstydliwość w kontekście medycznym jest zupełnie inną historią. Kiedy ciało cierpi trzeba je zbadać, obejrzeć, dotknąć. Relacja pacjent – medyk jest szczególna. Jeśli jest zdrowa, dominuje w niej wzajemne zaufanie i życzliwość, nie tylko wtedy, gdy w sytuacji ekstremalnego bólu pacjentowi jest wszystko jedno kto i na co patrzy, byle tylko ulżył mu w cierpieniu.  

Pośród wielu badań lekarskich kontrola ginekologiczna jest szczególnie kłopotliwa. Dla zachowania relacji ściśle medycznej permanentny dialog wydaje się być koniecznością, by lekarz wiedział, czy jego dotyk jest jeszcze do zaakceptowania. Dialog zakłada wyjaśnienie, dlaczego coś MUSI być zrobione. 

W czasie medycznego badania nasza intymność jest w rękach innej osoby, która powinna być wyczulona na wszelkie, nawet najsłabsze sygnały wysyłane przez ciało. 

W szpitalach, nawet w krajach rozwiniętych, trudno zachować intymność, co poświadczają pielęgniarki troszczące się o higienę osobistą pacjentów.

O sprawach najbardziej intymnych, niekiedy wstydliwych, mówi się w czasie spowiedzi. Słowo „spowiedź” oznacza nie tylko wyznanie własnych win przed upoważnioną do tego osobą. Dla świętego Augustyna z Hippony (IV/V wiek), autora „Wyznań”, spowiedź oznacza wyjście z kłamstwa, rozumianego jako odejście od Boga. Pojęcie spowiedzi jest zakorzenione w rzymskiej terminologii prawniczej i oznacza „wyznanie winy”. Jego znaczenie uległo zmianie w trakcie prześladowań chrześcijan. Wyznanie winy stało się wtedy wyznaniem wiary. Według Augustyna, spowiedź jest nie tylko wyznaniem własnych grzechów, ale przede wszystkim uznaniem wyższego dobra, które jak światło ukazuje nam prawdę. 

Kierownictwo duchowe, polegające na analizie życia wewnętrznego przez kierownika duchowego, zwykle księdza, sięga swoimi początkami siedemnastego wieku i natychmiast spotkało się z kontestacją. W osiemnastym wieku kontestacja przybrała gwałtowne formy. Krytyka koncentrowała się na jezuitach, ekspertach w tej dziedzinie, zarzucając im manipulowanie sumieniami, wywieranie wpływu nie tylko moralnego, ale również politycznego przede wszystkim na kobiety oraz władców. Ta nieufność spowodowała zanik kierownictwa duchowego. Spektakularnie odrodziło się w dziewiętnastym wieku głównie za sprawą kobiet. Uznały, że kierownictwo duchowe jest przestrzenią idealną do tego, by wreszcie móc swobodnie wypowiadać się o swoich intymnych sprawach, co w każdej innej przestrzeni było absolutnie niedopuszczalne. Pisanie listów do swojego kierownika duchowego było, tak naprawdę, pisaniem o sobie. Paradoksalnie, praktyka oparta na ukorzeniu się przed Bogiem umożliwiła budowanie własnej osobowości.  

Spośród filozofów, nikt nie posługiwał się słowem „intymność” tak często jak Jean Jacques Rousseau. Używał go opisując własne szczęście, którego doświadczył pod koniec lat trzydziestych siedemnastego wieku w towarzystwie pani de Warens. Nazywał ją mamusią i prawdopodobnie taką rolę spełniała, zapewniając mu wygodny dom na wsi. Tego samego słowa używał opisując swoje życie z Teresą, która później stała się jego żoną. Stwierdził, że opisanie szczęśliwej intymności jest niemożliwe, gdyż wydałaby się nudna (w domyśle przecież taka nie jest), a następnie ją dość dokładnie opisał. U Rousseau jest sporo tego typu sprzeczności. Zatem na czym polega intymność, według niego, w związku kochających się osób? Polega ona na drobnych gestach, spacerach, wspólnych posiłkach. Jean Jacques najmilej wspominał obiady złożone z kawałka chleba, sera, gruszki i odrobiny wina, które pili z jednego kubka. Nie posiadali stołu, więc ich stołem był parapet okna na czwartym piętrze, z którego przyglądali się życiu ulicy. Pomimo ubóstwa byli szczęśliwi za sprawą własnej intymności. Rousseau był przekonany, że tylko intymność może dać przyjemność z powtarzalności. W jego ujęciu, intymność jest rytuałem bez niespodzianek, przestrzenią, gdzie relacja między dwojgiem pozbawiona jest rywalizacji. 

Rousseau tak bardzo pragnął pełnej fuzji z osobą ukochaną, że nie dostrzegał możliwości poróżnienia się w jakiejkolwiek kwestii. Mało prawdopodobne, by dwie osoby zgadzały się ze sobą absolutnie we wszystkim. Konflikt zawsze jest możliwy. Jednak osoby kochające się potrafią z niego wyjść. Potrafią, bo tego chcą…   

Obraz: Edgar Degas „After the bath”

Brak komentarzy

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *