O zemście i sprawiedliwości
Hebrajska Biblia, czyli Stary Testament chrześcijan, zawiera kategoryczne zdanie: „Oko za oko, ząb za ząb”. Ta zasada, oscylująca między zemstą a sprawiedliwością, została odrzucona przez Jezusa w Ewangelii Mateuszowej. Równolegle, myśl grecka w V wieku przed naszą erą, wyraża podobne przekonanie. Najlepiej jest to widoczne w ówczesnych sztukach teatralnych, gdzie zemsta tworzy niekończącą się opowieść.
Porównanie myśli hebrajskiej i greckiej rodzi pytanie o ich wspólne punkty. Przede wszystkim, w jaki sposób próbowały (lub nie) zatrzymać spiralę zemsty.
Stary Testament, jako system, przeciwstawia się zemście. Słynna zasada „oko za oko, ząb za ząb” była rozumiana w czasach biblijnych idiomatycznie, czyli nie jako wezwanie do analogicznego okaleczenia sprawcy takiego czy innego nieszczęścia, ale do oddania sprawiedliwości czyli odpowiedniego zadośćuczynienia, zwykle finansowego. Współcześnie, gdy słyszymy, że ktoś ma „urwanie głowy”, to raczej nie bierzemy tego dosłownie, lecz rozumiemy również idiomatycznie, czyli domyślamy się nawału zajęć połączonego z pośpiechem. Podstawowa zasada hermeneutyki biblijnej mówi, że tekst należy czytać w takim duchu w jakim został napisany. Ta zasada sprawdza się nie tylko w odniesieniu do tekstów biblijnych…
U Greków rzecz się miała inaczej. W ich świecie sprawiedliwość nie zastępowała zemsty, lecz ją tylko kanalizowała.
W każdej epoce ma miejsce jakiś społeczny rewanż. Niektórym udaje się wyrwać ze społecznego dna, z najbardziej upośledzonej klasy, z najgorszych warunków życia i osiągnąć sukces. Czy stanowi to odmianę zemsty?
Annie Ernaux, gdy odbierała nagrodę Nobla w 2022 roku, zacytowała zdanie ze swojego „dziennika duszy”, które zapisała sześćdziesiąt lat wcześniej: „Będę pisała, by pomścić moją rasę”, po czym poddała je gruntownej krytyce, wytykając własnym słowom pychę i naiwność, ponieważ z perspektywy sześćdziesięciu lat widziała to zupełnie inaczej. Uznała bowiem za rzecz niemożliwą, by jakikolwiek pisarz był w stanie naprawić niesprawiedliwość wynikającą z miejsca urodzenia.
Rewanż społeczny różni się od zemsty, gdyż zemsta w sposób jednoznaczny dąży do pognębienia, a nawet zniszczenia innej osoby. Natomiast rewanż jest dwuznaczny. Słychać w nim raczej wezwanie do sprawiedliwości i wzajemności. Wybija się w nim, na plan pierwszy, dążenie do równowagi. W rewanżu bardziej chodzi o przeciwstawienie się wszelkim prognozom niż o niszczenie istniejącej już hierarchii społecznej.
Zemsta jest niekiedy impulsem do działania, motorem wielkiej zmiany. Stendhal, Dumas i Balzak tak kształtowali bohaterów swoich powieści, by umieli stawić czoła własnemu losowi.
Julian Sorel, w powieści „Czerwone i czarne”, zdobywa się na bunt i na wszelkie sposoby szuka potwierdzenia prawa do realizacji własnych pragnień. Nie jest to wyłącznie groźba wobec lepiej usytuowanych oraz pożądanie kobiety i lepszego życia, lecz przede wszystkim siła cywilizująca człowieka. Sorel jest zbuntowanym plebejuszem, który odrzuca porządek społeczny redukujący jego wartość do poziomu klasy, z której się wywodzi. Chciałby, by wartość człowieka oceniano nie poprzez jego urodzenie lecz zasługi. Takie hiperaktywne niezadowolenie jest typowe dla bohaterów powieści tworzonych po chaosie Rewolucji Francuskiej i napoleońskich wojen.
U Balzaka zemsta jest wszechobecna. Jej zadaniem jest przeciwstawienie się przeciętności oraz zazdrości.
Natomiast „Hrabia Monte Cristo” Alexandra Dumasa jest dość naiwną historią zarazem zemsty i rezygnacji z niej, skoro bohater, ostatecznie, nie doprowadza jej do końca.
Hegel trafnie i subtelnie uchwycił różnicę pomiędzy zemstą a sprawiedliwością. Według niego, w sprawiedliwości jest racjonalność, którą zemsta depcze, ponieważ opiera się wyłącznie na jednym punkcie widzenia, którym jest zraniona subiektywność. Potępia zemstę nie ze względu na moralność, lecz racjonalność. Wykazuje jej wewnętrzną sprzeczność, bowiem próba uzyskania sprawiedliwości na własną rękę zwykle prowadzi do niesprawiedliwości, którą mściciel usiłuje zwalczyć.
Rzecz znamienna, że Nietzsche, krytykujący Hegla niemal w każdej sprawie, całkowicie podziela jego pogardę dla zemsty. Nazywa ją narkotykiem, którym skrzywdzony człowiek usiłuje zagłuszyć własne cierpienie, zadając cierpienie innym. Niekiedy to pomaga, lecz zawsze tylko na chwilę. Narkotyk tak już ma, bo nie jest lekarstwem. Później jest gorzej. Zemsta upokarza najbardziej tego, który się mści.
Nikt nie może być sędzią we własnej sprawie (chętnie z tym się zgadzamy w stosunku do innych, ale do siebie – znacznie trudniej), dlatego sprawiedliwość potrzebuje wielu punktów widzenia wielu osób zorganizowanych w ciągle reformującej się instytucji. Tylko tak można zbliżyć się do prawdy, bo sprawiedliwość, w swojej istocie, jest prawdą w działaniu.
Obraz: David Gilmour Blythe: „Justice”